Uzbrojony napastnik zaatakował komendę policji w Dallas w amerykańskim stanie Teksas. Po pościgu został otoczony przez funkcjonariuszy, a kilka godzin później postrzelony przez snajpera. Nie wiadomo czy napastnik żyje.

W nocy pod centralę policji w Dallas podjechała furgonetka. Jej kierowca zaczął strzelać z karabinu w kierunku funkcjonariuszy. Następnie odjechał. Po 10 minutach pościgu został otoczony na parkingu podmiejskiej restauracji. Tam nastąpiła krótka wymiana ognia, po czym mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy 911. Doszło do negocjacji z policją.

- To były przerywane negocjacje. Kończył rozmowę i znów ją podejmował. Wpadał w gniew, krzyczał. W pewnym momencie przerwał negocjacje - relacjonuje jeden z policjantów.

Ponieważ napastnik groził, że zdetonuje ładunki wybuchowe, do akcji wkroczył policyjny snajper. Mężczyzna został trafiony przez przednią szybę auta. Policjanci przy pomocy robota sprawdzają samochód. Napastnik porzucił przy komendzie policji cztery torby. W jednej z nich znajdował się ładunek wybuchowy, który został zdetonowany. Motywy działania sprawcy nie są znane.