Taką deklarację miał złożyć w Warszawie jeden z prawdopodobnych najpoważniejszych kandydatów na prezydenta USA Jeb Bush. Przyjechał on do Polski z krótką, prywatną wizytą i spotkał się z najważniejszymi polskimi politykami.

Zarówno z prezydentem Bronisławem Komorowskim jak i z prezydentem-elektem Andrzejem Dudą Jeb Bush miał rozmawiać przede wszystkim o sytuacji na Ukrainie, w Rosji i o wzajemnym europejsko-amerykańskim bezpieczeństwie. Poseł PiS Krzysztof Szczerski, zajmujący się w sztabie Andrzeja Dudy sprawami zagranicznymi, twierdzi, że zarówno Duda jak i Bush zgodzili się, że Amerykanie powinni przysłać do Polski więcej swoich wojsk.

- Ten kierunek polityki amerykańskiej pan prezydent-elekt by oczekiwał, a też gubernator Bush bardzo wyraźnie pokazywał, że byłaby to także jego perspektywa patrzenia na rzeczywistość - dodał Szczerski.

Jeb Bush spotkał się też z marszałkiem sejmu i ministrem spraw zagranicznych, był także w muzeum w byłym obozie w Auschwitz-Birkenau i w Muzeum Powstania Warszawskiego. Rozmawiał też z polskimi i amerykańskimi biznesmenami.

Jeb Bush to syn i brat dwóch amerykańskich prezydentów - George’a Busha seniora i George’a Busha juniora. Urodził się w Teksasie, ale przez osiem lat był gubernatorem Florydy. Wydaje się bardzo poważnym kandydatem do republikańskiej nominacji w wyścigu o Biały Dom w przyszłym roku.

Wczoraj Jeb Bush był w Berlinie, dzisiaj w Polsce, a jutro w Estonii. Po powrocie do Ameryki najprawdopodobniej ogłosi swój start w wyborach prezydenckich.