Szefowa niemieckiego rządu podkreślała, że nie był to łatwy okres. Kryzys w Europie czy katastrofalna powódź w Niemczech stanowiły poważne wyzwania. Jej zdaniem, mimo wszystko był to dobry czas dla kraju. Jak mówiła, wiele osób w Niemczech jest w lepszej sytuacji niż na początku kadencji. Dlatego zamierza kontynuować obecną koalicję, aby w 2017 roku jeszcze więcej ludzi mogło powiedzieć „jest nam lepiej we własnym kraju” - przekonywała Merkel.

Optymizmu szefowej rządu nie podzielał jednak Peer Steinbrueck, który zarzucał rządowi bezczynność. „Zamiast przełomu jest zastój, zamiast wyznaczania kierunku chodzenie w kółko, zamiast wigoru odczekiwanie” - mówił lider opozycji. Zarówno Steinbrueck jak i Merkel zapewniali, że nie są zainteresowani wspólną koalicją. Po wyborach mogą być jednak do tego zmuszeni. Wszystko zależy w od tego jak wypadnie liberalna partia FDP czyli dotychczasowy koalicjant Merkel. Niemcy pójdą do urn 22 września.