Niemiecka chadecja nie może przełamać stereotypu partii małomiasteczkowej.
Choć chadecy dość wyraźnie prowadzą w sondażach przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu, mają poważny problem, który może zdecydować o kształcie przyszłej koalicji rządowej – tracą poparcie w wielkich miastach.
W ciągu ostatnich trzech lat CDU straciła władzę w siedmiu spośród 10 największych niemieckich metropolii. Chadeckiego burmistrza ma tylko jedno z tych 10 miast – Duesseldorf. Z 16 stolic landów burmistrzowie z ramienia CDU rządzą obecnie tylko w dwóch – Duesseldorfie (Nadrenia Północna-Westfalia) i Dreźnie (Saksonia). Ostatnim dzwonkiem ostrzegawczym były październikowe wybory burmistrza w bogatym Stuttgarcie, w których CDU – rządząca tam prawie od 40 lat – utraciła to stanowisko na rzecz kandydata Zielonych.
Coraz bardziej staje się zatem widoczne, że CDU i jej siostrzana bawarska CSU nie potrafią znaleźć atrakcyjnego przekazu do wielkomiejskiego elektoratu, w szczególności do młodych, a poparcie zawdzięcza przede wszystkim wyborcom starszym oraz mieszkającym w małych miastach i na wsi. I to mimo że rząd Angeli Merkel w niczym nie odpowiada chadeckiemu stereotypowi. Nie dość, że ona sama jest pierwszą kobietą kanclerzem, to jeszcze w gabinecie ma pięć kobiet, ministra spraw zagranicznych homoseksualistę, wicekanclerza urodzonego w Wietnamie i ministra finansów na wózku inwalidzkim.
„CDU musi się stać atrakcyjna dla wielkich miast, a zarazem dla wioski w Schwarzwaldzie pozostać jedyną opoką przeciw niepewnościom nowoczesności” – napisał Volker Resing, niemiecki publicysta polityczny, w swojej książce poświęconej chadecji.
Merkel, jeszcze zanim została kanclerzem, zleciła opracowanie strategii, w jaki sposób odzyskać głosy wielkomiejskich wyborców. Choć od tego czasu CDU-CSU dwukrotnie wygrała wybory do Bundestagu, nie stało się to dzięki wielkim miastom. Zresztą nie ma zgody co do tego, na ile ten problem jest poważny. Połowa niemieckiej populacji mieszka poza metropoliami, czyli na terenach będących bastionem chadecji.
– Każde kilka dodatkowych głosów, które partia może zyskać w wielkich miastach, oznacza utratę 10 razy większej liczby na jej katolickim bastionie na południu – przestrzega Josef Schmid, politolog z Uniwersytetu w Tybindze.
Z drugiej strony na dłuższą metę ta strategia nie będzie działała. – W dzisiejszych czasach wybory niekoniecznie wygrywa się tylko głosami własnych zdeklarowanych wyborców – mówi z kolei Matthias Zimmer, deputowany CDU z Frankfurtu, który przekonuje, że chadecja powinna w większym stopniu zwrócić uwagę na problemy ludzi z wielkich miast, takie jak wysokie opłaty za wynajem mieszkań i pomoc dla matek, które chcą wrócić do pracy.
Merkel już od pewnego czasu próbuje wyjść poza własny elektorat, podbierając niektóre socjalne hasła socjaldemokratom. W bieżącym programie wyborczym CDU obiecała m.in. wielomiliardowe inwestycje infrastrukturalne, zwiększenie pomocy dla matek wychowujących dzieci czy wzrost emerytur.
Problem w tym, że SPD tak samo przestaje być atrakcyjna dla wyborców z wielkich miast. Alternatywą dla nich stają się raczej takie ugrupowania jak Zieloni czy nawet Partia Piratów, które przyciągają zwłaszcza młodszy elektorat.