Beata Kempa przyznała w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w TVN 24, że dziś bardzo żałuje poręczenia za pseudokibica Legii Piotra S. "Starucha". "Ale to nie jest powód, żeby dokładać mi politycznie" - zaznaczyła posłanka Solidarnej Polski

Kempa pytana, czy żałuje poręczenia za "Starucha", początkowo starała się uniknąć odpowiedzi i odpowiadała wymijająco. Mówiła, że "niektórzy wykorzystują tę sytuację politycznie po to, żeby jej dołożyć". I broniła się: "Absolutnie nie oznacza to mojej zgody na bandytyzm. Jestem za bardzo surowymi karami, jeszcze bardziej niż niektórzy moi koledzy".

Wreszcie, naciskana przez Rymanowskiego, przyznała: "Rzeczywiście mogło być tak, że to mogło mieć różnego rodzaju konsekwencje. Ja dzisiaj tego bardzo serdecznie żałuję, ale to nie jest powód, żeby dokładać mi politycznie".

Kempa dodała, że nie tylko ona poręczyła za pseudokibica. "Wiele innych osób, które pełni dzisiaj znaczące funkcje, również w PiS - nie chcę im dokładać, żeby być wobec nich w porządku - poręczyło i jakoś na sztandarach nie są" - tłumaczyła posłanka w TVN 24.

I dodała: "Nie jest na sztandarach ani pani Kidawa-Błońska, która w jego sprawie interweniowała, ani pan Halicki. Tylko oczywiście jest to powód do tego, żeby dołożyć pani Kempie". Kempa podkreśliła jednak, że że ona sama jest twarda "i wytrzyma wszystko".

"Jestem za twardą walką z przestępczością, z chuliganami. Jestem tutaj zdeterminowana. Nawet byłam w stanie wyjść i powiedzieć, że powinna być kara za tego typu ekscesy, które widzieliśmy podczas Euro 2012. Od razu trzy lata pozbawienia wolności, myślę że wtedy sytuacja by się uspokoiła. Mam nadzieję, że sąd ukaże wszystkich winnych ekscesów, również pana Starucha" - podsumowała rozmowę posłanka Solidarnej Polski.

Beata Kempa podpisała osobiste poręczenie za "Starucha" we wrześniu 2011 roku, który w rocznicę Powstania Warszawskiego został zatrzymany przez policję i aresztowany na trzy miesiące. Zarzucono mu wtedy popełnienie rozboju. Kempa, podobnie jak wielu prawicowych polityków, twierdziła wtedy, że Staruch został zatrzymany w ramach "pokazówki".

Kilka miesięcy później przywódca pseudokibiców Legii usłyszał zarzut wprowadzenia do obrotu znacznej ilości narkotyków, w tym amfetaminy, za co grozi mu do 10 lat więzienia.