Komentując wyniki I tury wyborów prezydenckich w Polsce, dziennik "Kommiersant" wyraża pogląd, że głosy oddane w niedzielę na lidera SLD Grzegorza Napieralskiego w II turze przejdą na Bronisława Komorowskiego, co może utorować mu drogę do zwycięstwa.

"Przecież lewicowi wyborcy nigdy nie poprą kandydata PiS - odstrasza ich jego radykalny antykomunizm. Może to stać się rękojmią, że w Polsce nie powtórzy się sytuacja z poprzednich wyborów, gdy w I turze zwyciężył obecny premier Donald Tusk, a wybory nieoczekiwanie dla wszystkich wygrał Lech Kaczyński" - zauważa rosyjska gazeta.

"W Polsce popularna jest idea, że nie należy oddawać całej władzy w ręce jednej partii, w danym wypadku - Platformy Obywatelskiej. Wszelako osobowość Jarosława Kaczyńskiego może przeszkodzić Polakom we wcieleniu jej w życie" - dodaje "Kommiersant".

"Kaczyński i Komorowski to dwa przeciwieństwa"

W ocenie dziennika, Kaczyński i Komorowski "to dwa przeciwieństwa". "Pierwszy reprezentuje konserwatywne, radykalne w swojej religijności skrzydło polskiego społeczeństwa. Nie mając rodziny, całe życie poświęcił polityce. Znany jest z nacjonalistycznych poglądów i zaciekłego antykomunizmu" - pisze "Kommiersant".

"W tandemie braci Kaczyńskich to Jarosław był mózgiem, jądrem energetycznym. Jednak jego notowania zawsze były wyjątkowo niskie - Polacy bardziej lubili jego zmarłego brata Lecha. Gdyby nie tragedia, nigdy nie zdecydowałby się na wysunięcie swojej kandydatury" - konstatuje.

Komorowskiego gazeta przedstawia jako "liberała o wyglądzie szlachcica, uczestnika podziemia antykomunistycznego, porządnego katolika i ojca czworga dzieci".



Według "Kommiersanta", "w tych wyborach Jarosław Kaczyński nie przypomniał samego siebie - wystąpił z pojednawczym posłaniem do narodu rosyjskiego z okazji 9 maja, starał się unikać konfliktów i nie pozwalał sobie na ostre, upokarzające oceny". "Jednak jego konkurent stale przypominał wyborcom, że ludzie w takim wieku się nie zmieniają i nie należy zapominać, jakim premierem był Jarosław Kaczyński" - wskazuje dziennik.

"Kommiersant" odnotowuje też, że "Napieralski, młody lider lewicy, który dotąd był uważany za króla partyjnych intryg i kuluarowego polityka, nieoczekiwanie dla wszystkich przeprowadził bardzo aktywną i udaną kampanię".

Na wynik przywódcy SLD zwraca też uwagę rządowa "Rossijskaja Gazieta", której zdaniem "Napieralski zapewnił swojej partii dobre warunki wyjściowe przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w przyszłym roku".

Dziennik podkreśla, że "z powodu tragedii, w której zginęli przedstawiciele politycznej elity Polski, przyspieszone wybory odbywają się w sezonie urlopowym". "Kampania wyborcza była wyjątkowo krótka i dlatego intensywniejsza niż zwykle" - podaje.

"Dosłownie w ciągu kilku tygodni Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński zdążyli objechać cały kraj, podać na siebie wzajemnie do sądu, pokłócić się o debaty przedwyborcze, wygłosić oświadczenia programowe i jeśli nie wyznać miłość, to co najmniej wyrazić gotowość do ścisłej współpracy z Rosją" - pisze "Rossijskaja Gazieta".

"Szczególne wrażenie zrobiła taka deklaracja z ust Jarosława Kaczyńskiego, który dotychczas był znany z antyrosyjskich poglądów" - dodaje.

"W II turze wyborów można się spodziewać wszystkiego"

Zdaniem "Komsomolskiej Prawdy", w II turze wyborów "można się spodziewać wszystkiego". Gazeta przypomina, że "w 2005 roku początkowo zwycięstwo odniósł Donald Tusk, jednak w II turze z rąk obecnego premiera wyrwał je Lech Kaczyński".

"Komsomolskaja Prawda" przekazuje, że "kampania wyborcza dwóch kandydatów wyróżniała się ostrymi oświadczeniami". "Jarosław Kaczyński na przykład publicznie oznajmił, że pod Smoleńskiem dokonano zamachu na jego brata i winą za tragedię oczywiście obarczył Rosję" - informuje.

Gazeta przytacza również opinię deputowanego do Dumy Państwowej z kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja Siergieja Markowa, według którego "stosunki rosyjsko-polskie zyskałyby w wypadku zwycięstwa Bronisława Komorowskiego".

"Platforma Obywatelska wiele zrobiła dla poprawy relacji z naszym krajem, które zostały popsute w znacznej mierze przez braci Kaczyńskich. Zmarły Lech Kaczyński, nawiasem mówiąc, był w tej parze +numerem dwa+" - ocenia Markow.

Także "Izwiestija" przypominają, że "w wyborach 2005 roku po I turze prowadził obecny premier Donald Tusk, jednak w II wyprzedził go Lech Kaczyński, zdobywając 54 proc. głosów".

Zdaniem dziennika, "PiS cieszy się stabilnym poparciem na wsi, podczas gdy na liberałów głosują mieszkańcy dużych miast, młodzież i wszyscy ci, którzy są już zmęczeni wiecznymi "historycznymi porachunkami" z sąsiadami".