Komisja Europejska za półtora tygodnia przedstawi plan w sprawie dojścia UE do neutralności klimatycznej w 2050 r. - zapowiedziała w niedzielę szefowa tej instytucji Ursula von der Leyen. Niemka liczy na to, że plan poprą wszystkie kraje członkowskie.



Von der Leyen w poniedziałek uda się do Madrytu, gdzie zaczyna się konferencja klimatyczna COP25. Komisja chce tam przedstawić swoje plany, ale konkrety zostaną zaprezentowane nie w najbliższym, lecz w kolejnym tygodniu w Brukseli. "Dla nas ważne są dwa przesłania: pierwsze, że chcemy być neutralnym (emisyjnie) kontynentem w 2050 r. i (drugie) byśmy cały czas byli liderem w tym obszarze" - powiedziała w niedzielę von der Leyen niewielkiej grupie dziennikarzy, w tym reporterowi PAP.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że 11 grudnia zaprezentowany ma być komunikat dotyczący Europejskiego Zielonego Ładu, czyli planu opisującego najważniejsze kroki, by zapewnić neutralność energetyczną w UE do połowy tego stulecia. Między innymi ma zostać podniesiony cel redukcji emisji CO2 na 2030 r.

Dokument pokazany zostanie tuż przed szczytem UE 12-13 grudnia, na którym liderzy szefów państw i rządów mają rozmawiać właśnie o celu neutralności energetycznej. W czerwcu br. Polska wraz z Czechami, Węgrami i Estonią zablokowała zapisy w tej sprawie wskazując, że konieczne są wyliczenia, ile będzie kosztowała transformacja, zwłaszcza w przypadku państw, których gospodarka jest zależna od węgla, oraz kto za nią zapłaci.

"Liczę na wszystkie 28 krajów członkowskich, ponieważ wszyscy rozumiemy, że sytuacja jest pilna. W ciągu minionych dwóch lat mogliśmy zobaczyć susze i inne zjawiska pogodowe, które nie są dla nas nowe, ale nigdy nie występowały w takiej intensywności i częstotliwości" - odparła von der Leyen na pytanie, czy liczy na to, że Polska poprze jej plan.

Jak zaznaczyła, nauka nie pozostawia wątpliwości co do tego, że zmiany klimatu mają miejsce. "Sądzę, że jest w naszym wspólnym interesie, aby pracować tak ciężko, jak to możliwe, aby dać naturze szansę na dostosowanie się. Aby to umożliwić, jako ludzie możemy zredukować emisję gazów cieplarnianych" - zaznaczyła przewodnicząca KE.

Jak podkreśliła, jej celem jest, by Europejski Zielony Ład stał się nową strategią wzrostu gospodarczego dla UE. W założeniu Komisji Europejskiej Europa ma być modelem innowacji i nowoczesnych technologii, o które świat będzie zabiegał. "Europa ma już teraz 40 proc. patentów dotyczących energetyki odnawialnej. To przykład tego, jak ogromną rolę odgrywa w walce ze zmianami klimatu" - powiedziała von der Leyen.

Aby przekonać Polskę i inne sceptyczne kraje, Komisja chce wyłożyć środki dla regionów, w których odejście od paliw kopalnych, a głównie od węgla, będzie powodowało największe problemy. Z wyliczenia organizacji Central Europe Energy Partners (CEEP) wynika, że do 2030 r. tylko na Śląsku z powodu przemian miałoby zniknąć około 40 tys. miejsc pracy.

"Będziemy musieli pokazać, że ta transformacja będzie sprawiedliwa dla ludzi oraz włączająca. To musi być nasz cel, dlatego pracujemy nad mechanizmem sprawiedliwej transformacji, aby znaleźć równowagę. Tak, będzie musiała nastąpić zmiana. Musimy wdrożyć odpowiednie kroki teraz, wiedząc, że minie całe pokolenie, nim ta zmiana się dokona" - zaznaczyła von der Leyen.

Odmówiła przy tym odpowiedzi na pytanie, co zrobi, jeśli Polska na grudniowym szczycie nie poprze neutralności klimatycznej. Poza podniesieniem celu redukcji CO2 na 2030 r. z obecnych 40 do "co najmniej" 50 proc., Komisja planuje też rozszerzenie systemu, w którym za emisje CO2 trzeba płacić.

W biegiem czasu liczba pozwoleń ma też spadać, a ich cena dalej rosnąć. Firmy, które przy produkcji mają wysoką emisję, już teraz są pod mocną presją, bo ceny certyfikatów emisyjnych wzrosły w ostatnich latach z ok. 6 do 25 euro. Aby europejskie przedsiębiorstwa nie były poszkodowane, Bruksela chciałaby, aby podobny system handlu pozwoleniami na emisję funkcjonował w innych państwach.

Zachętą do tego ma być graniczny podatek węglowy. Miałby on być stosowany wobec towarów sprowadzanych do Europy z państw, w których nie ma systemu ETS. Z informacji PAP wynika, że na razie będzie on jednak swego rodzaju "straszakiem", mającym zachęcić państwa trzecie do ambitniejszej polityki klimatycznej.