MSZ Rosji po ataku rakietowym USA w Syrii wezwało RB ONZ do przeprowadzenia nadzwyczajnego posiedzenia i zawiesiło zawarte z USA memorandum o unikaniu incydentów i bezpieczeństwie lotów w Syrii. MSZ nazwało atak "jawnym aktem agresji wobec suwerennej Syrii".

W oficjalnym komunikacie MSZ zarzuciło Stanom Zjednoczonym, że wykorzystały "jako pretekst" incydent z bronią chemiczną w prowincji Idlib. "Jest oczywiste, że ostrzał amerykańskimi pociskami manewrującymi był przygotowywany zawczasu" - oznajmiło rosyjskie ministerstwo.

"Podjęte dziś przez USA działania jeszcze bardziej niszczą stosunki rosyjsko-amerykańskie" - oceniło MSZ w Moskwie. "Wzywamy Radę Bezpieczeństwa ONZ do przeprowadzenia nadzwyczajnego posiedzenia w celu przedyskutowania powstałej sytuacji" - oznajmił rosyjski resort.

Jak głosi komunikat, "strona rosyjska zawiesza obowiązywanie zawartego z USA memorandum o zapobieganiu incydentom i zapewnieniu bezpieczeństwa lotów w trakcie operacji w Syrii". Porozumienie o zapobieganiu incydentom Rosja i USA zawarły jesienią 2015 roku.

"Nigdy nie zgodzimy się na nieprawomocne działania przeciwko legalnym władzom syryjskim, które od długiego czasu prowadzą nieprzejednaną wojnę z terroryzmem międzynarodowym" - zapowiedziało MSZ w Moskwie.

Rosyjskie ministerstwo oskarżyło też Stany Zjednoczone o to, że zdecydowały się na "demonstrację siły" i zamanifestowały "niefrasobliwe podejście". Oświadczyło, że "strona amerykańska nie może nie rozumieć, że syryjskie wojska rządowe nie stosowały broni chemicznej", ponieważ "Damaszek jej po prostu nie posiada".

Siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims w środkowej części kraju. Była to odpowiedź na wtorkowy atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, o który Stany Zjednoczone oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada. W ataku chemicznym zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.