Politycy Platformy Obywatelskiej wykorzystali wypadek w sposób niegodny; to jest nie do przyjęcia, nawet w polityce są pewne granice - tak premier Beata Szydło skomentowała w czwartek w TVN24 wypadek ze swoim udziałem, do którego doszło w ubiegłym miesiącu.

Premier pytana o to, jak czuje się po wypadku odpowiedziała, że wszystko jest już "bardzo dobrze".

Pytana o wypowiedź uczestniczącego w wypadku kierowcy fiata seicento Sebastiana K., który miał w rozmowie z dziennikarzem powiedzieć, że "po tym wypadku poczuł się jakby został skazany", premier odpowiedziała, że nie chce komentować tej wypowiedzi, ponieważ oboje stali się ofiarą tego wypadku, kolizji "zupełnie przypadkowej, nieszczęśliwej".

"Staliśmy się też oboje niestety ofiarami rozgrywki politycznej. Pan Sebastian został wciągnięty w to nie z własnej woli przez polityków Platformy, którzy uznali, że nie ma żadnych granic, można każdy temat wykorzystać do tego, żeby zbić kapitał polityczny" - powiedziała premier.

"Z bardzo smutnego wydarzenia, jakim jest wypadek samochodowy, który nie był zwykłą stłuczką, bo przecież były osoby poszkodowane - i to nawet nie o mnie chodzi, ale mój oficer ochrony naprawdę był poważnie poszkodowany - a jednak politycy Platformy potrafili to w sposób - moim zdaniem - niegodny wykorzystać; dla mnie to jest nie do przyjęcia, nawet w polityce są pewne granice" - dodała.

Pytana, czy minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak nie powiedział "o jedno słowo za dużo", kiedy stwierdził, że Sebastian K. przyznał się do winy, odpowiedziała, że wypowiedź ministra Błaszczaka miała miejsce tuż po samym wypadku. Podkreśliła, że Sebastian K. najpierw złożył zeznania, a następnie je zmienił.

"Ma oczywiście do tego prawo, natomiast nie chcę tego komentować. Natomiast chcę zapewnić pana Sebastiana, ażeby był spokojny, bo rzeczywiście to postępowanie się toczy i musi toczyć się, bo ja również zeznawałam w prokuraturze" - mówiła.

"Ja nie mam pretensji do nikogo. Tak to jest w życiu, że kolizje się zdarzają, zdarzają się wypadki. Życzmy sobie, żeby jak najszybciej ta sprawa została zamknięta i mam tylko taką nadzieję, że ustanie ta nagonka i przestanie być ten wypadek wykorzystywany i również pan Sebastian przestanie być wykorzystywany do walki politycznej" - podkreśliła premier.

Do wypadku z udziałem premier doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż siedem dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia. Premier do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.

14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy; prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień.