Ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy Zbigniew Rau i Dmytro Kułeba wezwali we wspólnym artykule na łamach „Politico” o zatrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2. Podkreślają, że w zablokowaniu projektu ważną rolę mogą odegrać USA.

W tekście zatytułowanym „Nord Stream 2 już dostatecznie zniszczył Zachód. Czas położyć temu kres” szefowie MSZ podkreślają, że Polska i Ukraina mają wspólny interes w silnym i odpornym Zachodzie.

„Łączy nas wielka wizja, do której dążą wszyscy prezydenci USA od zakończenia II wojny światowej, wolnej, zjednoczonej Europy, dostatniej i pokojowej. Jako ministrowie spraw zagranicznych musimy jednak dostrzec przeszkody dla prawdziwie zjednoczonej Europy. Najważniejsza wśród nich to fałszywe przekonanie, że wolny świat jest elitarnym klubem, którego narodowe interesy członków są nadrzędne w stosunku do kolektywu. To przekonanie ośmiela drapieżne autokratyczne mocarstwa i stwarza zagrożenia dla międzynarodowej stabilności i pokoju na świecie” – wskazują.

Rau i Kułeba podkreślają, że Polska i Ukraina zawsze wierzyły, iż nie da się utrzymać trwałego pokoju w Europie bez zharmonizowanego demokratycznego rozwoju całej Europy.

„Dlatego Polska jako jedna z pierwszych uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku. Osiągnąwszy długo oczekiwane cele członkostwa w NATO i UE, stała się jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników polityki otwartych drzwi do obu organizacji i pozostaje niezłomnym orędownikiem członkostwa Ukrainy” – czytamy w artykule.

Ministrowie przypominają, że kiedy Europa Środkowa związała się z Zachodem, Rosja pociągnęła za dźwignie, jakimi dysponowała, aby, jeśli nie odwrócić, to przynajmniej poważnie zakłócić ten proces. Czyniąc to, Moskwa wykorzystała jedną ze swoich najpotężniejszych broni - zależność sąsiadów od dostaw surowców energetycznych, zwłaszcza gazu ziemnego.

„Najpierw w 2006 roku, a następnie w 2009 roku Rosja wykorzystała swój status wyłącznego dostawcy i odcięła dostawy gazu ziemnego na Ukrainę bez podania przyczyny. Biorąc pod uwagę znaczenie ukraińskiej infrastruktury w transporcie rosyjskiego gazu ziemnego na zachód, reszta Europy odczuła konsekwencje. W wyniku działań Rosji Europejczycy zdecydowali się przejść na bardziej zintegrowany, odporny wewnętrznie i przejrzysty rynek gazu ziemnego, aby lepiej wytrzymać przyszłe zakłócenia. Jednak Kreml był zajęty przygotowywaniem planu, który wzmocniłby jego kontrolę nad dostawami gazu do Europy i oddzielił Ukrainę od reszty Europy” – czytamy w „Politico”.

W ten sposób Rosja wpadła na pomysł budowy Nord Stream - gazociągu biegnącego po dnie Bałtyku bezpośrednio z Rosji do Niemiec z pominięciem Europy Środkowej.

„Kiedy nowy gazociąg został uruchomiony w 2011 roku, reklamowano go jako narzędzie dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Europy. W rzeczywistości Nord Stream został zaprojektowany, aby sabotować bezpieczeństwo energetyczne Europy. Dziesięć lat po uruchomieniu Nord Stream 1 Rosja jest niebezpiecznie blisko ukończenia bliźniaczego rurociągu Nord Stream 2. Niestety, Rosja mogła posunąć się tak daleko w realizacji projektu, mimo że nadal narusza suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, okazując rażące lekceważenie dla prawa międzynarodowego” – podkreślają Rau i Kułeba.

Przypominają, że Polska i Ukraina od dawna ostrzegają przed niebezpieczeństwami związanymi z budową Nord Stream 2.

„Nasze wezwania do czujności i odwagi zostały usłyszane w Kongresie USA, który naciskał na środki mające na celu powstrzymanie tego niebezpiecznego, powodującego podziały projektu. Wzywamy prezydenta USA Joe Bidena do wykorzystania wszelkich dostępnych mu środków, aby zapobiec ukończeniu projektu” – piszą szefowie dyplomacji Polski i Ukrainy.

Ich zdaniem w tej kwestii Stany Zjednoczone nadal odgrywają kluczową rolę. „Trzeba odrzucić twierdzenia, że Nord Stream 2 stał się +zbyt duży, by upaść+ i że po prostu trzeba go ukończyć. Jeśli projekt się powiedzie, Rosja mogłaby spróbować przekonać ukraińską opinię publiczną, że Zachód nie dba o własne zasady, a ostatecznie o bezpieczeństwo i dobrobyt Ukrainy” – wskazują.

Rau i Kułeba podkreślają, że w tym projekcie nie chodzi o bezpieczeństwo energetyczne Niemiec, bliskiego sojusznika i że Ukraina głęboko docenia wysiłki RFN na rzecz zaprowadzenia pokoju w rozdartym wojną Donbasie.

„Szanujemy prawo Niemiec do wyrażania swojego punktu widzenia. Ale jesteśmy również głęboko przekonani, że tego rodzaju projekty nie mogą być postrzegane wąsko przez pryzmat stosunków dwustronnych, ale zamiast tego należy je traktować z szerszej perspektywy interesów i bezpieczeństwa Europy jako całości. Stawka jest wysoka, ale przyszłość wciąż leży w naszych rękach. Autokratyczni władcy na Kremlu i w innych miejscach mogą i powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Zachód, na którego czele stoją Stany Zjednoczone, nie może sobie pozwolić na kulenie się ze strachu w obliczu szantażu, który jest sprzeczny ze wszystkim, za czym się opowiadamy” – podsumowują szefowie dyplomacji.