Co do zasady trzeba ograniczyć liczbę spółek skarbu państwa, a co za tym idzie - stanowisk w ich zarządach - mówi w rozmowie z piątkowym "Pulsem Biznesu" poseł elekt Trzeciej Drogi Ryszard Petru. Dodał, że szczegóły będą przedmiotem uzgodnień koalicyjnych.
Ryszard Petru w rozmowie z "PB" podkreślił, że osoby, które zasiadały w zarządach spółek skarbu państwa oraz instytucji państwowych i "kierowały się pobudkami politycznymi", nie mogą dalej pełnić swoich funkcji. Jednocześnie wykluczył "jakikolwiek automatyzm czy uruchomienie miotły". "Stanowisko po stanowisku, spółka po spółce trzeba to dokładnie przeanalizować i dopiero podejmować decyzje personalne" - zapewnił.
Zapytany o to, czy znajdzie się kilka tysięcy apolitycznych menedżerów, którzy chcieliby pójść na państwowe posady powiedział, że "przerażające jest przede wszystkim to, że mówimy o kilku tysiącach". "Co do zasady trzeba ograniczyć liczbę spółek skarbu państwa, a co za tym idzie - stanowisk w ich zarządach. Szczegóły będą przedmiotem uzgodnień koalicyjnych" - powiedział.
Petru zwrócił uwagę, że "na całym świecie na państwowe stanowiska nie idzie się, żeby zarabiać krocie, tylko żeby realizować misję". "Nie obawiam się, że zabraknie kandydatów. Obawiam się raczej zakusów polityków, żeby kontynuować PiS-owskie praktyki. To jest największe wyzwanie, zwłaszcza że spółki skarbu państwa zostały w ostatnich latach bardzo zepsute pod tym względem" - ocenił.
Jego zdaniem "niezwykle ważna jest transparentność" dlatego "Polki i Polacy muszą wiedzieć, ile zarabiali ci ludzie, na co pod ich rządami szły pieniądze, jakie efekty osiągnęli, czy zrealizowali cele".
"Transparentność to najlepszy sposób na odpolitycznienie spółek skarbu państwa. Przestrzegam też polityków, którzy mieliby zakusy, żeby wejść w buty PiS. Wyborcy nie zaakceptują kolejnego upolityczniania spółek, czyli swego rodzaju oligarchizacji. Jeśli jakieś ugrupowanie będzie do tego dążyło, ostatecznie dostanie od nich czerwoną kartkę" - powiedział.
Pytany o to, które spółki powinny pozostać pod kontrolą państwa powiedział, że "trzeba przeanalizować, które są faktycznie strategiczne". "Jestem za tym, żeby było ich jak najmniej, ale wiem, że koalicja rządowa może mieć w tej kwestii inne zdanie. Z mojego punktu widzenia kluczowe jest, żeby spółki działały w środowisku konkurencji rynkowej, nie stosowały dumpingu i nie były dotowane przez państwo. Wtedy nie będą psuły rynku, z czym mieliśmy niestety ostatnio do czynienia, że wspomnę tylko działania Orlenu" - mówił.
Dodał, że konkurencję rynkową w obszarach, które są obecnie zdominowane przez spółki skarbu państwa, "jak choćby energetyka czy produkcja nawozów, można stworzyć na różne sposoby, np. przez otwarcie rynku i wejście nowych, prywatnych podmiotów".
Odnosząc się do pytań o to czy i kiedy powinniśmy przyjąć walutę euro powiedział: "Odpowiedź na pierwsze pytanie jest oczywista – tak. Na drugie jest bardziej skomplikowana. Jesteśmy w stanie wprowadzić euro najszybciej trzy lata od rozpoczęcia procedury, a to byłoby możliwe dopiero po wyczyszczeniu sytuacji w finansach publicznych, na co w optymistycznym scenariuszu potrzeba roku. To oznacza, że w tej kadencji parlamentu byłoby to skrajne trudne".(PAP)
mchom/ dki/