Sprawy światopoglądowe nie powinny być wpisane do umowy koalicyjnej. Ja boję się bardzo szczegółowych umów koalicyjnych, bo szczegóły zawsze są najtrudniejsze, ale wiem, że te sprawy trzeba załatwić, wcześniej czy później - powiedziała w środę w Radiu ZET wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (KO).

Szef PO Donald Tusk we wrześniu 2022 r. oświadczył, że "pierwszego dnia po wygranych wyborach" zaproponowana zostanie Sejmowi ustawa zakładającą, że aborcja do 12. tygodnia będzie wyłącznie decyzją kobiety. Zasugerował też wówczas, że na listach wyborczych nie będzie miejsca dla przeciwników takich przepisów. "Ja bezwzględnie będę w tych sprawach egzekwował swoją pozycją w Platformie w czasie układania list do parlamentu. Jeżeli ja dziś mówię, że my gwarantujemy kobietom podejmowanie tych decyzji, ja nie będę chciał się później wstydzić, dlatego że ktoś będzie reprezentował inne zdanie. To macie zagwarantowane" - powiedział wówczas Tusk.

Legalną aborcję do 12. tygodnia ciąży postuluje również Lewica. "Chcę, żeby kobiety miały swoje prawa, żeby same decydowały w sprawie aborcji, żeby aborcja była dopuszczalna do 12. tygodnia, żeby nikt w to nie ingerował. (...) Chcę, żeby kobiety miały zabezpieczone żłobki, przedszkola, żeby mogły pracować" - podkreślał współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty 1 października na organizowanym przez lidera Platformy "Marszu Miliona Serc".

Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stanowczo sprzeciwia się temu, aby sprawy światopoglądowe były elementem umowy koalicyjnej. "Tutaj na jakiekolwiek wpisywanie w umowę koalicyjną spraw światopoglądowych się nie zgodzę" - mówił lider ludowców we wtorek w Radiu Zet.

Małgorzata Kidawa-Błońska, pytana o to, czy sprawy światopoglądowe powinny być wpisane do umowy koalicyjnej, odpowiedziała, że nie. "Ale jest coś takiego, z czym partie szły do wyborów i co obiecywały swoim wyborcom" - zastrzegła i podkreśliła, że są to kwestie, o których trzeba będzie porozmawiać.

Jej zdaniem w sprawie aborcji "wszyscy będziemy musieli ulec Polakom". "Polacy chcą, żeby ta sprawa była załatwiona. Polki chcą się czuć bezpiecznie, a my musimy to przeprowadzić" – podkreśliła. "Ja boję się bardzo szczegółowych umów koalicyjnych, bo szczegóły zawsze są najtrudniejsze, ale wiem, że te sprawy trzeba załatwić, wcześniej czy później" - podsumowała.

W niedzielnych wyborach Kidawa-Błońska zdobyła mandat senatora. W środę, pytana czy rozmawiała z liderem PO Donaldem Tuskiem na temat objęcia fotela marszałka Senatu, zaprzeczyła i dodała, że na razie nikt jej takiego stanowiska nie oferował. "Nawet gdybym miała tu dziś rozłożyć karty tarota, to nie powiem, kto będzie marszałkiem, kto ministrami. Rozmowy partnerów się zaczynają" - wskazała.

Wiceprzewodnicząca PO jest jednak pewna stanowiska przyszłego premiera. Jej zdaniem powinien nim zostać Donald Tusk, ponieważ jest to "najbardziej naturalne rozwiązanie". "Premierem będzie Tusk, a resztę ustalimy" - powiedziała. Podkreśliła, że Tusk jest liderem największej partii opozycyjnej i - jej zdaniem - to on "obudził społeczeństwo" i przekonał, że potrzebna jest zmiana.

Kidawa-Błońska mówiła również m.in. o tym, że zakaz handlu w niedziele powinien zostać zlikwidowany. "Ważne jest, aby pracownik mógł mieć co którąś niedzielę wolną - to wszystko zależy od organizacji pracy. Dla konsumentów ważne jest, aby sklepy były otwarte, a dla pracowników, aby byli godnie wynagradzani i mieli czas dla swoich rodzin. Można to rozwiązać i to jest sprawa otwarta. Ważne jest to, że Polacy chcą, żeby sklepy w niedzielę były otwarte" - zaznaczyła.

Pytana o odblokowanie pieniędzy z KPO i o słowa Tuska z kampanii, że - dzień po wyborach pojedzie i odblokuje pieniądze z KPO. Wiceszefowa PO zapewniła, że Donald Tusk "dotrzyma słowa i to załatwi". "Im szybciej zostanie powołany nowy rząd, tym szybciej ta sprawa będzie mogła być załatwiona. Tracimy czas przez to, że jesteśmy w zawieszeniu" - oceniła.

Wicemarszałek Sejmu zaznaczyła także, że 13. emerytura i świadczenie 800 plus nie zostaną zlikwidowane. "13. emerytura nie będzie zlikwidowana. To jest forma kolejnego zasiłku czy rekompensaty za to, co zrobiła inflacja. Będziemy dążyli do tego, żeby wszystkie rzeczy, które dotyczą przyszłych emerytur były transparentne, jasne i przewidywalne i żeby nie zależały od jednostkowych decyzji polityków, tylko były wpisane do systemu" - powiedziała.

"My tych rzeczy, które były dane, nie będziemy nikomu zabierać - to było mówione od samego początku i zdania nie zmieniamy. Wszyscy wiemy, że jeżeli była tak wysoka inflacja, musi być to uwzględnione w pieniądzach, które dostają Polacy" - wskazała.(PAP)

Autorka: Delfina Al Shehabi

del/ sdd/