Jeśli prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka chce tworzyć multikulturowe państwo, niech sobie je tworzy na własny rachunek; prowadzi się przeciwko nam akcję hybrydową, a my mamy obowiązek strzeżenia granicy UE - mówił prezydent Andrzej Duda odnosząc się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

Prezydent pytany w piątek w TVP Info o obecność posłów opozycji na granicy polsko-białoruskiej odparł, że władze białoruskie instrumentalnie wykorzystują migrantów, żeby destabilizować sytuację w regionie. "Mamy obowiązek strzeżenia granicy UE. My ten obowiązek wykonujemy, realizujemy to twardo. Nie możemy pozwalać sobie na to, żeby grupy ludzi nielegalnie przekraczały granice, wchodziły do UE, bo grozi nam w tej sytuacji konflikt z Brukselą" - mówił Duda.

Ocenił zachowanie posłów opozycji jako nieodpowiedzialne i wpisujące się w scenariusz Alaksandra Łukaszenki. "Prowadzi się przeciwko nam akcję hybrydową. My sobie nie możemy pozwolić na to, my nie powinniśmy przepuścić nielegalnie przez te granicę nikogo" - stwierdził prezydent.

"My się na to nie możemy zgodzić. Prezydent Łukaszenka de facto zaprasza do siebie ludzi z Bliskiego Wschodu, dziesiątki ludzi latają, wszystkie samoloty wypełnione, podobno bilety wyprzedane z różnych destynacji, z których następuje migracja. Tych ludzi jest coraz więcej na terenie Białorusi. Jeżeli prezydent Łukaszenka chce sobie stworzyć multikulturowe państwo, niech sobie tworzy, ale na własny rachunek" - dodał Andrzej Duda.

Prezydent był także pytany o żądanie dziennikarzy ujawnienia twarzy funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy ochraniają granice w okolicach Usnarza Górnego. "Sprawą nieodpowiedzialnych działań powinny zająć się odpowiednie służby. Mówiłem o tym, że pewnymi zachowaniami powinna zająć się prokuratura" - podkreślił.

W okolicy Usnarza Górnego (woj. podlaskie), na granicy polsko-białoruskiej - po stronie Białorusi - od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców z Bliskiego Wschodu; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Migranci nie chcą wracać na Białoruś.

Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował w środę, że Polska musi zapewnić migrantom koczującym przy jej granicy żywność, ubrania, opiekę medyczną i - jeśli to możliwe - tymczasowe schronienie. "Jednocześnie środki te nie powinny być rozumiane jako wymóg", by Polska wpuściła tych migrantów na swoje terytorium - dodał ETPC. Takie same wytyczne jak Polsce ETPC przekazał w środę także Łotwie, w przypadku tego kraju chodzi o 41 irackich Kurdów koczujących przy granicy łotewsko-białoruskiej.

W niedzielę polskie MSZ skierowało do strony białoruskiej notę dyplomatyczną, oferując pomoc humanitarną dla migrantów. Transport z pomocą humanitarną - na którą składają się m.in. namioty, koce, agregaty prądotwórcze - jest na przejściu granicznym w Bobrownikach i czeka na zgodę na wjazd. Białoruś odmówiła jednak Polsce zgody na wpuszczenie konwoju. W piątek resort spraw zagranicznych wystosował kolejną notę w tej sprawie.

Polska oraz Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że obecny kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.