Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło zawiadomienie dotyczące podejrzanie popełnienia przestępstwa na tle seksualnym przez doktoranta Uniwersytetu Warszawskiego. Historię zgwałconej podczas wyjazdu integracyjnego studentki w minionym tygodniu nagłośnił Studencki Komitet Antyfaszystowski.

Prok. Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowała w środę PAP, że do tej jednostki prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa przez doktoranta Uniwersytetu Warszawskiego. Mężczyzna miał – według zawiadamiającego – dopuścić się przestępstw z art. 197 par. 1 kk - czyli gwałtu - i przestępstw narkotykowych.

"Sprawą doktoranta zajmuje się już prokuratura. Dalej można jednak zgłaszać popełnione przez doktoranta nadużycia. Oferujemy z tym pomoc. Ciągle również można uzyskać wsparcie od Konsultantki ds. przemocy seksualnej. Serdecznie zachęcamy do kontaktu" – podał we wtorek Studencki Komitet Antyfaszystowski.

W minionym tygodniu SKA opisał na Facebooku sytuację, podając pełne dane osobowe doktoranta, który miał dopuścić się przestępstwa wobec młodej kobiety. "Wobec nieskuteczności instytucji państwowych oraz opieszałości centralnych instytucji uniwersyteckich, a przy tym braku ich zainteresowania sednem sprawy, nie mamy innego wyboru niż publicznie napisać: X (tu dane doktoranta), doktorant na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, jest gwałcicielem" – napisano.

SKA opisał, że ofiara zgłosiła się do komitetu z prośbą o pomoc w lutym br., a do zdarzenia dojść miało jesienią ubiegłego roku. Na portalu wyborcza.pl ukazały się fragmenty wypowiedzi kobiety, która miała zostać skrzywdzona przez doktoranta UW.

"Koleżanki ostrzegały mnie przed nim. Wszyscy mówili, że wykorzystuje młode studentki, częstuje narkotykami, a w zamian liczy na seks. Nikogo tam nie znałam, byłam kompletnie sama. On niemal codziennie próbował ze mną rozmawiać, proponował narkotyki, ale odmawiałam i traktowałam go chłodno" – powiedziała cytowana przez portal studentka.

Z relacji kobiety wynika, że "nie wypiła dużo, ale w pewnej chwili dziwnie się poczuła". "Ocknęłam się na łóżku w jego pokoju. Byłam zupełnie naga, moje ciuchy leżały porozrzucane wokół. Znów odpłynęłam, ale świadomość wracała co kilka minut. Gwałcił mnie do rana, aż jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi" – relacjonowała kobieta.

Studentka miała zostać wykorzystana jeszcze dwukrotnie.

Wyborcza.pl podała, że komisja dyscyplinarna UW prowadzi względem doktoranta postępowanie w sprawie posiadania środków odurzających i obrotu nimi. "Jeśli w toku postępowania zostaną zasygnalizowane inne naruszenia, to takie wątki także będą podlegać wyjaśnieniu" – przekazała portalowi rzeczniczka prasowa uniwersytetu.

Dziennikarze portalu rozmawiali z pomawianym o gwałt doktorantem, który przekazał w rozmowie z "Wyborczą", że "według jego informacji" studentka wyraziła zgodę na stosunek płciowy. SKA podał w czwartek na Facebooku, że po nagłośnieniu zdarzenia, do którego miało dojść jesienią ubiegłego roku, z doktorantem współpracę zawiesił portal oko.press, nie będzie on także w najbliższym czasie prowadził zajęć na wydziale "Artes Liberales" UW.