73 proc. Polaków nie zaszczepiłoby się preparatami z Rosji czy Chin, nawet gdyby były szybciej dostępne. Takie wyniki przynosi najnowszy sondaż United Surveys dla DGP i RMF.

Jedynie 17 proc. chciałoby się zaszczepić, gdyby przyjęcie chińskiej lub rosyjskiej szczepionki przyspieszyło wkłucie. – Polacy nie mają zaufania do tych produktów ze względu na ich pochodzenie: chińskie kojarzą się z tanią produkcją, z kolei Rosja z uwagi na poprzedni ustrój także wywołuje złe skojarzenia. To produkty ze Wschodu, a my aspirujemy do Zachodu – tłumaczy Marcin Duma z United Surveys. W szczegółowych danych widać jednak pewne różnice. W najstarszych grupach badanych, najbardziej narażonych na skutki COVID-19, jest najwięcej osób skłonnych się zaszczepić takimi preparatami. Wśród seniorów powyżej 70. roku życia blisko 40 proc. zgodziłoby się na przyjęcie zastrzyku z Chin czy Rosji, gdyby przyspieszyłoby to szczepienie. Przeciwnego zdania jest 55 proc. pytanych.
W badaniu zapytaliśmy także, co zdaniem ankietowanych jest główną przyczyną wzrostu zachorowań. Na pierwszym miejscu (38 proc.) badani wskazują poluzowanie rygorów w codziennym życiu, np. prywatki. Na drugim są wyjazdy na zimowiska – tu mógł zadziałać efekt doniesień medialnych ze świętowania na zakopiańskich Krupówkach. Na kolejnym miejscu za trzecią falę zdaniem Polaków odpowiada coraz bardziej rozprzestrzeniająca się brytyjska mutacja koronawirusa – 24 proc. Na czwartym są poluzowania w galeriach handlowych, na piątym inne powody. Dopiero na szóstym miejscu jest otwarcie szkół. Choć wielu ekspertów uważa, że otwarcie szkół mogło istotnie wpłynąć na zwiększenie transmisji wirusa.
Było wspaniale, ale co dalej?
Dziś rząd ma ogłosić, co dalej z obostrzeniami. Ostateczna decyzja miała zapaść wczoraj wieczorem, już po zamknięciu tego wydania DGP.
Sytuacja jest daleka od stabilnej. Wczorajsze dane mówiące o 6,3 tys. nowych zakażeń można uznać za dość optymistyczne, biorąc pod uwagę, że jeszcze w zeszłym tygodniu otarliśmy się o 9 tys. przypadków dziennie. Jak jednak pisze Michał Rogalski, który analizuje dane MZ dotyczące pandemii – w poniedziałek wykryto o 53 proc. więcej przypadków niż tydzień temu: wzrost wynosił z 2,5 do 3,8 tys. przypadków, wczoraj o 34 proc. Powiększył się też udział wyników pozytywnych do 15 proc.
Od kilku dni wzrasta także liczba hospitalizowanych – po czasowym spadku. Z poniedziałku na wtorek – liczba zajętych łóżek powiększyła się o niemal pół tysiąca i wyniosła w sumie ponad 13 tys.
Nie ma więc co liczyć na poluzowanie obecnych regulacji. Jeszcze wczoraj do rozstrzygnięcia było to, czy regionalne mrożenie powinno odbywać się na szczeblu powiatowym czy wojewódzkim. Nasi niektórzy rozmówcy większe szanse dawali tej pierwszej opcji. Ale byli też tacy, którzy optowali za „mrożeniem” całych województw. – Na Warmii i Mazurach w większości powiatów pojawia się problem z wysoką liczbą zachorowań, dlatego nie miałoby sensu dzielić regionu – stwierdził nasz rozmówca. We wspomnianym województwie średnia tygodniowa nowych zakażeń wynosiła 42 na 100 tys. mieszkańców, dla Polski ten wskaźnik oscylował w granicach 20. Na drugim miejscu jest Pomorze z 29 przypadkami na 100 tys., na trzecim lubuskie z 26,5 przypadkami. W najbardziej zagrożonych regionach mogą być wprowadzone większe obostrzenia.
Dyskusja wokół szkół
– Na pewno nie będzie sytuacji, że przywrócimy całkowity lockdown. Raczej chodzi o regionalne obostrzenia w zależności od sytuacji epidemicznej – mówi osoba z rządu. Dotychczasowe doniesienia wskazywały, że zamknięte mogą być ponownie stoki narciarskie. Dyskusje wewnątrzrządowe dotyczyły też tego, czy utrzymać otwarcie centrów handlowych i co dalej z funkcjonowaniem klas I–III. W tym ostatnim przypadku ścierają się dwa poglądy. Z jednej strony epidemiolodzy i osoby opracowujące prognozy rozwoju epidemii wskazują, że szkoły to dziś największy rozsadnik koronawirusa, stąd pojawiający się w rządzie pomysł, by w regionach najbardziej zagrożonych czasowo wrócić do nauczania zdalnego dla wszystkich dzieci. Z drugiej strony słychać, że regionalne zamykanie szkół spowoduje nierówności w dostępie dzieci do edukacji, dlatego szkoły powinny być wyjęte spod polityki restrykcji.
Przedwczoraj rząd już znowelizował rozporządzenie covidowe. Obowiązujące od wczoraj zmiany polegają m.in. na dopisaniu do pierwszej grupy szczepień osób zatrudnionych w ogrzewalniach i noclegowniach, ale też poszerzeniu grupy zaliczanej do szczepień nauczycieli o m.in. osoby pomagające nauczycielom oraz pracujące z dziećmi w placówce wsparcia dziennego czy opiekuńczo-wychowawczej. Uregulowano także kwestie wyjazdów do sanatoriów, podstawą będzie negatywny wynik testu na COVID-19 uzyskany najwyżej 6 dni przez terminem rozpoczęcia pobytu. Za testy ma płacić NFZ.