Tegoroczne lato pod względem gospodarczym było więc lepsze niż zeszłoroczne, chociaż w ten sposób powstał „efekt niskiej bazy”, który nieco podbił wynik. Pozostałe śledzone na bieżąco wskaźniki też są jednak całkiem przyzwoite. Inflacja spadła do poziomu celu NBP (2,8 proc. w październiku), a obroty handlowe w okresie styczeń–wrzesień wypadły niemal na zero – deficyt nie zdołał sięgnąć nawet 20 mld zł, co w skali kraju można uznać za pomijalne. Na dodatek stopa bezrobocia wciąż jest jedną z najniższych w Unii Europejskiej.
Na horyzoncie majaczą jednak problemy i wyzwania, które w wielu przypadkach wydają się odległe wyłącznie dlatego, że politycy robią wszystko, by je odsunąć w czasie lub w ogóle nie dostrzegać. Drugi rok z rzędu publiczna opieka medyczna przechodzi kryzys finansowy, w wyniku którego część placówek medycznych była zmuszona przesuwać zabiegi na przyszły rok. Być może uda się uniknąć zapaści dzięki dofinansowaniu NFZ z budżetu kwotą 3,5 mld zł, jednak w 2026 r. niemal na pewno sytuacja się powtórzy. Tym bardziej że rząd nie ma żadnych pomysłów na realne dofinansowanie NFZ, wręcz przeciwnie, próbował nawet podebrać mu 5 mld zł, co zawetował prezydent Andrzej Duda.
Jak wymigać się z transformacji energetycznej
Zamiast poważnie zająć się transformacją energetyczną, politycy robią wszystko, żeby się z niej jakoś wymigać. Podatki od samochodów spalinowych, zawarte w KPO przez PiS, zostały z niego wykreślone, co rząd obwieścił jako sukces, nazywając nawet felerną daninę „podatkiem Morawieckiego”. Kolejny sukces rządu na tym polu to obietnica otrzymana na październikowym szczycie UE, że rozszerzenie systemu uprawnień do emisji CO2 (czyli EU-ETS) o budownictwo i transport zostanie poddane rewizji, a być może nawet opóźnione do 2030 r. Innymi słowy, mierzyć się z EU-ETS 2 będą następcy obecnej koalicji.
Bardzo wygodne podejście, szkoda że krótkowzroczne.
Ten „reformatorski zapał” może sprawić, że majaczące na horyzoncie ryzyka uderzą w nas może i nieco później, ale za to z większą siłą. Przecież problemy ochrony zdrowia i wisząca nad głową, jak miecz Damoklesa, polityka klimatyczna UE to nie wszystko. Zmiany strukturalne na rynku pracy sprawiają, że wciąż jeszcze niska stopa bezrobocia wzrosła czwarty miesiąc z rzędu. Zagraniczne zakupy zbrojeniowe sprawiają, że tegoroczny import rośnie znacznie szybciej niż eksport (3,4 proc. względem 0,8 proc., licząc w złotych), więc o zbilansowany handel będzie coraz trudniej. Co gorsza, zakupy te robimy na kredyt zaciągnięty w zagranicznych walutach, co wyraźnie pogarsza strukturę długu publicznego. Bo to nie dług publiczny jest zły sam w sobie, tylko właśnie zaciągnięty w walutach zagranicznych.
„Panie Premierze, czy coś w ogóle będzie?”
W ogóle niezwykle symptomatyczne jest, że rząd nieustannie chwali się rozwiązaniami, których nie wprowadzi. Polityczny impas w Polsce uniemożliwia reformowanie kraju na skalę, do której się przyzwyczailiśmy w ostatnich dekadach, więc rządzący skupili się na „sukcesach negatywnych”. Pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych (zawarte zresztą w KPO)? Spokojnie, nie będzie, załatwiliśmy wykreślenie. Nie będzie też EU-ETS 2, realizacji paktu migracyjnego, „podatku Morawieckiego”, widełek wynagrodzenia w ofertach pracy itd. Aż chciałoby się zakrzyknąć: „panie premierze, ale niech pan choć raz powie, co będzie!”. Przecież reformować kraj powinno się właśnie wtedy, gdy jest dobrze, a teoretycznie jest.