Najnowsze badanie zaufania do polityków, przeprowadzone w listopadzie przez IBRiS dla Onetu, przyniosło ciekawe dane. Większość komentujących skoncentrowała się na rekordowym wzroście zaufania do prezydenta Karola Nawrockiego, który stał się zdecydowanym liderem zaufania do polityków w Polsce. Tymczasem badanie pokazuje dużo więcej politycznie doniosłych procesów. Jedną z ciekawszych informacji jest wzrost zaufania do Mateusza Morawieckiego, który z zaufaniem na poziomie 36 proc. i nieufnością 50 proc. jest najlepiej obecnie notowanym politykiem PiS. Co ciekawe, wyprzedza on popularnych liderów Konfederacji – Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena, którzy nie zdążyli jeszcze popsuć swojej reputacji rządzeniem.
Czym tłumaczyć wzrost poparcia dla Mateusza Morawieckiego?
Można to interpretować jako efekt intensywnej obecności byłego premiera w różnych debatach, gdzie prezentuje się jako dobrze przygotowany merytorycznie i ciekawy rozmówca. Wiele z nich było głośno komentowanych w sieci, a do najbardziej popularnych należą „piwo z Mentzenem”, debata z Adrianem Zandbergiem na Kongresie Regeneracji w Dąbrowie Górniczej, debata z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz na Krynica Forum, wywiad wspólny z Jackiem Bartosiakiem u Bogdana Rymanowskiego.
Morawieckiego tylko w ostatnim miesiącu można było posłuchać również w dłuższych wywiadach u Grzegorza Sroczyńskiego, Joanny Miziołek, Igora Janke i niewiele wcześniej w podcaście Dwie Lewe Ręce oraz u Krzysztofa Stanowskiego w Kanale Zero. Oczywiście we wszystkich rozmowach pojawiają się mocno oklepane narracje o czasach jego premierostwa czy oceny rządu Donalda Tuska. Niemniej w każdej ze wskazanych rozmów można znaleźć wiele interesujących refleksji na temat wizji Polski czy zmian w naszym otoczeniu międzynarodowym.
Rozpisanie intensywnej „trasy koncertowej” z pewnością było dobrą decyzją, bo Mateusz Morawiecki pokazuje się ze swojej najlepszej merytorycznej strony. Rzecz jasna nie wszystkich jego argumentacja przekona – nawet wśród wyborców prawicy. Ale rosnące do niego zaufanie pokazuje, że wielu wyborców zobaczyło oczywiste intelektualne przewagi Morawieckiego nad innymi politykami PiS, szczególnie że nikt poza nim nie prowadzi dziś tak intensywnej kampanii.
Istotne jest to, że nie wybiera on jedynie łatwych propisowskich mediów, ale „challenguje” się w nieprawicowych programach, co wzbudza dużo większe zainteresowanie odbiorców.
Co ciekawe, jego przewagi dziś są bardziej widoczne niż w okresie premierostwa, bo siłą rzeczy jego aktywność medialna była wówczas ograniczona i skoncentrowana na bieżących tematach politycznych. Poza tym musiał wówczas walczyć z partyjnymi rywalami, którzy kontestowali jego „prawilność”, i to dlatego Morawiecki wchodził często w rolę „jastrzębiego” pisowca, co powodowało, że jego przewagi topniały i co nie raz wyglądało mało wiarygodnie.
Jedyny aktywny i merytoryczny na tle pisowskiego marazmu
Dziś jednak może sobie pozwolić na to, żeby się dobrze przygotować i podzielić refleksjami z innego politycznego porządku, co jest pozytywnie odbierane na tle pisowskiego marazmu. Zarazem czas gra na jego korzyść, bo kontrowersje związane z decyzjami, jakie podejmował, stają się coraz bardziej historyczne, a jednocześnie refleksje o wizji Polski budują go jako premiera „przyszłości”, a nie „przeszłości”.
Dobry medialny czas Morawieckiego nie musi jednak oznaczać, że jego pozycja w partii jest niezagrożona i stanie się naturalnym kandydatem PiS do ponownego objęcia funkcji premiera. Z pewnością takiego scenariusza nie chcą jego partyjni rywale, choćby Jacek Sasin, Mariusz Błaszczak czy Tobiasz Bocheński, nie wspominając o politykach z Suwerennej Polski (niegdyś Solidarnej Polski). Ostatnio jego antagoniści przeszli do ofensywy, tworząc zespół programowy bez udziału premiera, co wywołało ferment w partii. Paradoks polega na tym, że im bardziej Morawiecki będzie aktywny i widoczny w debacie publicznej, tym silniejsze będą zabiegi jego rywali o ograniczenie jego wpływów. Z pewnością mają oni ważny argument, jakim jest przyklejenie do niego niewygodnych tematów Zielonego Ładu, pandemii czy KPO, które nawet w elektoracie PiS są oceniane co najmniej ambiwalentnie, a już w elektoracie Konfederacji – który PiS chce złowić – bardzo krytycznie. Na korzyść Morawieckiego działa jednak to, że jego krytycy byli w obozie władzy, który wszystkie te decyzje firmował. Co więcej, dziś w PiS nie ma nowych twarzy, które nie byłyby „zgrane”. A już na pewno do grona nowych, perspektywicznych nie należą ci, którzy go krytykują.