Debata na temat Polski w Parlamencie Europejskim jest mieszaniem się w wewnętrze sprawy kraju - mówili podczas wtorkowej debaty na temat sytuacji w Polsce eurosceptyczni europosłowie. Dlatego - ich zdaniem - PE nie powinien zajmować się Polską.

"Ręce precz od Polski. Cała ta debata jest brutalnym atakiem na moją ojczyznę" - podkreślał deputowany partii Korwin, należący do frakcji Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej, Robert Iwaszkiewicz.

Jak zaznaczył, Polacy nie potrzebują rad ze strony Parlamentu Europejskiego, bo sami wiedzą, jak mają się rządzić.

Krytykował PE, że ten debatuje o Trybunale Konstytucyjnym czy przestrzeganiu Karty Praw Podstawowych przez Polskę, gdy "państwa europejskie upadają pod zalewem milionów nielegalnych uchodźców".

Inny z eurosceptyków Stanisław Żółtek z Kongresu Nowej Prawicy (frakcja Europa Narodów i Wolności) mówił, że zarówno PiS, jak i PO "próbują zdobyć całą władzę i pod przykrywką dobra wspólnego zagarnąć mienie i wolność obywateli". "Urzędnicy UE stanęli tylko po tej stronie, która przed nimi klęka" - przekonywał.

Jego zdaniem unijni komisarze "zapomnieli, gdzie ich miejsce, i chcą rządzić swoimi panami". "Zajmijcie się lepiej tym, co sami stworzyliście, czyli napływem zarazy islamskiego terroru" - mówił deputowany.

Jedyny występujący w czasie debaty europoseł niezrzeszony Zoltan Balczo z Węgier podkreślał, że wynik referendum w Wielkiej Brytanii pokazuje, że obywatele państw UE nie chcą, żeby to Bruksela decydowała o ich życiu.

"W przypadku debaty dotyczącej Polski (...) ingerujemy w wewnętrze sprawy tego kraju" - ocenił Balczo. Jego zdaniem niektórzy eurodeputowani "nie chcą zaakceptować większej roli tradycji chrześcijańskiej w Polsce w porównaniu z innymi krajami europejskimi".