Na razie jeszcze są w stanie wykonywać swoje obowiązki, jednak już jutro lub pojutrze ich protest może doprowadzić do zamknięcia bloku operacyjnego w szpitalu i ewakuacji pacjentów przebywających na intensywnej terapii.
Rzecznik placówki Michał Sieroń mówi, że dyrekcja musiała zgłosić sprawę do prokuratury. "Musimy wdrożyć już procedury prawne, jedną z tych procedur będzie sprawdzenie, czy ta akcja jest legalna w rozumieniu ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych" - powiedział rzecznik szpitala w Rybniku. Dodał, że placówka rozważa też kary dyscyplinarne wobec strajkujących, na przykład w postaci wypowiadania umów o pracę.
Jedna z pielęgniarek anestezjologicznych pracująca tam w okresie próbnym otrzymała już wypowiedzenie. Protestujące kobiety mówią, że dyrekcji szpitala nie uda się ich zastraszyć. "Zostałyśmy poinformowane, że pani dyrektor ma dla nas wypowiedzenia, czekamy teraz" - obawiają się pielęgniarki.
Obecnie strajkujące kobiety domagają się, oprócz zapewnionej przez Ministerstwo Zdrowia podwyżki, wzrostu dodatku, który przysługuje za pracę w szczególnych warunkach. Dyrekcja placówki twierdzi, że nie może dać podwyżki tylko jednej grupie zawodowej, pomijając resztę pracowników. Podwyżki dla wszystkich są z kolei zdaniem dyrekcji możliwe dopiero w lutym, gdy szpital otrzyma pieniądze za tak zwane nadwykonania.
Komentarze(3)
Pokaż: