Rostowski zaznaczył, że ostanie dymisje w rządzie były potrzebne, aby - po ujawnieniu kolejnych nagrań z tzw. afery podsłuchowej - cały wysiłek wyborczy PO nie zderzał się z różnymi anegdotami z tych nagrań.
Polityk zaznaczył jednak, że "przydałoby się odkłamanie mitu, który powstał dookoła taśm”. Jednym z nich jest przekonanie społeczeństwa, że "ministrowie nagminnie chodzą na koszt państwa do restauracji”. Tymczasem z własnych obliczeń Rostowskiego wynika, że w ciągu trzech lat był 6 razy, 5 razy na kolacjach poza ministerstwem, z czego 4 były delegacjami zagranicznymi. Jednocześnie były wicepremier pytany o "grzeszne kolacje" przyznaje: „Nie jestem teologiem, ale uważam, że były dużo za drogie”.
Pytany o polityczną przyszłość Rostowski powiedział: "mam parę rzeczy do powiedzenia w polskiej polityce, więc jeżeli PO będzie chciała, to myślę, że będę pożyteczny także w przyszłej kadencji".