Kapitan dodał, że sternik prawdopodobnie został uderzony przez złamany maszt i stracił przytomność. Załoga natychmiast podjęła akcję reanimacyjną, jednak mężczyzny nie udało się uratować. Przybyli na jacht po kilku godzinach ratownicy stwierdzili jego zgon.
"Akcja reanimacyjna trwała bardzo długo. Pięć osób z załogi było oddelegowanych tylko do tego zadania" - relacjonuje kapitan.
Do utraty masztu doszło podczas huraganu na północnym Atlantyku. Malczewski dodał, że fale sięgały 14 metrów, a zdarzały się nawet wyższe. Uderzenie jednej z nich złamało maszt.
Lech Machniak zajmował się żeglarstwem od prawie 40 lat. Ukończył staż, miał stopień kapitana. Z kapitanem Malczewskim pływał wielokrotnie.
Licząca 10 osób załoga jachtu "Rzeszowiak" została zabrana we wtorek wieczorem przez służby ratownicze Wysp Owczych, terytorium zależnego Danii. Dwie osoby były ranne.
Z informacji przekazanej w środę PAP przez konsul RP w Kopenhadze Dobrosławę Siemianowską wynikało, że ranni zostali przetransportowani helikopterem do szpitala w Torshavn, stolicy Wysp Owczych, i ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Ośmiu pozostałych członków załogi trafiło na pokład jednostki pływającej Inspekcji Rybołówstwa Wysp Owczych "Brimil".
"W porcie, o godz. 9.45 dnia 05.09.2012 na pokład jednostki ratunkowej weszła policja i został wezwany lekarz. Posiadamy informację, że jedna z osób na pokładzie Brimil nie żyje" - napisano w udostępnionym PAP przez konsulat RP oświadczeniu.
Według polskich służb dyplomatycznych informacji o krytycznym stanie sternika "przez cały czas akcji ratunkowej nie potwierdzały oficjalnie służby duńskie". "Wszelkie oficjalne informacje na temat stanu zdrowia osoby, o której obecnie wiemy, że zmarła, były przekazywane rodzinie" - napisał konsulat RP w Kopenhadze.
We wtorek na morzu na południe od Wysp Owczych panowały trudne warunki atmosferyczne. Pogoda uniemożliwiała podjęcie szybkiej akcji ratowniczej. Służby ratownicze dotarły do załogi dopiero po kilku godzinach.
Jacht "Rzeszowiak" powracał z rejsu na Grenlandię.