Związkowcy z OPZZ demonstrowali w czwartek przed Pałacem Prezydenckim i Belwederem, domagali się, by prezydent Bronisław Komorowski nie podpisywał ustawy emerytalnej. Wiceszefowa OPZZ zwróciła się do pierwszej damy, by pomogła przekonać do tego prezydenta.

Około godz. 11 przed pałacem zgromadziło się kilkuset członków organizacji skupionych w Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych (OPZZ) z flagami, trąbkami i gwizdkami. Na ulicy zbierali podpisy pod apelem do prezydenta, by nie podpisywał ustawy.

Jak mówił rozpoczynając demonstrację przewodniczący OPZZ Jan Guz, związek apeluje, by prezydent wyciągnął wnioski z tego, że 90 proc. społeczeństwa jest przeciw tej ustawie oraz by Bronisław Komorowski jeszcze raz ją skonsultował.

"Chcemy pracować, tylko najpierw chcemy mieć pracę. Chcemy złagodzić skutki tej reformy. Być może zgodzilibyśmy się na to, ale zostaliśmy okłamani, że podniesiona zostanie płaca minimalna, że będą podniesione progi dochodowe do zasiłków. Wycofano się z tego w ostatnim momencie" - mówił Guz.

Jak dodał, jeśli walka o niepodpisywanie ustawy zostanie przegrana, to związek wysunie postulaty polityczne. "Precz z tą władzą, precz z tym rządem, precz ze śmieciowymi politykami" - oświadczył szef Porozumienia.

Delegacja OPZZ przekazała do Kancelarii Prezydenta petycję ze swoimi propozycjami, mającymi złagodzić skutki podniesienia wieku emerytalnego. To m.in. osłony socjalne dla osób, które z przyczyn niezależnych od siebie nie mogą pracować do 67. roku życia, zniesienie obowiązku przynależności do OFE czy szybszy wzrost pracy minimalnej.

Do demonstrujących przemawiał szef SLD Leszek Miller, który zauważył, że nie wszędzie w Europie podnosi się wiek emerytalny. "W Paryżu urzęduje prezydent Francois Hollande, który nie tylko nie wydłuża wieku emerytalnego, ale go skraca z 62 do 60 lat. Panie prezydencie, oto właściwe źródło inspiracji, a nie rząd premiera Tuska" - powiedział.

Z kolei wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski oświadczył, że górnicy nie dadzą sobie odebrać przywilejów emerytalnych "ciężko wywalczonych w 2005 roku". "Dziś upominamy, jutro przyjdziemy z ostrzejszą walką.(...) Do zwycięstwa! Na Belweder!" - zakończył Jan Guz demonstrację przed Pałacem Prezydenckim.

Mamy nadzieję, że przekona pani swojego męża, prezydenta RP, żeby pomyślał logicznie o kobietach

Następnie związkowcy przeszli pod Belweder. Wiceprzewodnicząca OPZZ Wiesława Taranowska zwróciła się do pierwszej damy mówiąc, że reforma emerytalna najbardziej dotknie kobiety.

"Mamy nadzieję, że przekona pani swojego męża, prezydenta RP, żeby pomyślał logicznie o kobietach (...) Chcemy panią przekonać. Argumenty nie docierają do premiera Tuska, nie docierają do pani męża, prezydenta RP. Może pani w zaciszu domowym wytłumaczy swojemu mężowi, że nie jesteśmy w stanie pracować do 67. roku życia. Że dobrodziejstwo cząstkowej emerytury, które nam dano, będzie rzędu 400-600 złotych. Z czego mamy wyżyć?" - pytała Taranowska.

Przypomniała, że od 1999 r. składki emerytalne trafiają na indywidualne konta. "To są nasze pieniądze i chcemy decydować, kiedy je weźmiemy" - oświadczyła wiceszefowa OPZZ.

Kończąc demonstrację przed godz. 14 Guz wyraził przekonanie, że reforma emerytalna zostanie cofnięta najpóźniej po następnych wyborach. Po jego przemówieniu uczestnicy demonstracji się rozeszli.

Prezydent Komorowski rozmawiał z Guzem o reformie emerytalnej w środę. Jak po spotkaniu poinformowała prezydencka minister Irena Wóycicka, Bronisław Komorowski zawiadomił związkowców, iż analizy dotyczące konstytucyjności ustawy podwyższającej wiek emerytalny do 67. roku życia dobiegają końca i że jego decyzji można oczekiwać "w najbliższym czasie".

Przyjęta przez Sejm ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przewiduje, że od 2013 r. wiek emerytalny będzie wzrastał o trzy miesiące każdego roku. Tym samym mężczyźni osiągną docelowy wiek emerytalny (67 lat) w 2020 r., a kobiety - w 2040 r.

Nowe regulacje przewidują też możliwość przejścia na wcześniejszą, tzw. częściową emeryturę. Prawo do takiego świadczenia miałyby kobiety w wieku 62 lat, z co najmniej 35-letnim stażem ubezpieczeniowym (obejmującym okresy składkowe i nieskładkowe) oraz mężczyźni, którzy ukończyli 65 lat i mają co najmniej 40 lat stażu ubezpieczeniowego. Częściowa emerytura stanowiłaby 50 proc. pełnej kwoty emerytury z FUS.

Ustawa trafiła do prezydenta w ubiegły czwartek. Ma on 21 dni na podjęcie decyzji - może ją podpisać, zawetować bądź wysłać do Trybunału Konstytucyjnego celem zbadania zgodności z ustawą zasadniczą.