Wróbel to znana na Śląsku postać. Od lat pracował na Politechnice Śląskiej, był wicewojewodą, a także wiceministrem transportu w rządach PiS. Specjalizował się w ruchu lotniczym, ostatnio zaangażował się w wyjaśnianie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dlatego w piątek, gdy rodzina zgłosiła zaginięcie, wśród posłów PiS zaczęła krążyć teoria o porwaniu. Ostatnim, który widział Eugeniusza Wróbla, był jego 30-letni syn Grzegorz. Przesłuchiwany opowiadał policjantom, że ojciec wyszedł tylko na chwilę, gdyż mieli tapetować pokój siostry.
– Jego relacja nie była spójna. Im więcej mówił, tym więcej mieliśmy wątpliwości. W końcu przyznał, że zamordował ojca – wyjaśnia oficer śląskiej policji. 30-latek wskazał również miejsce ukrycia zwłok ojca – zalew niedaleko Rybnika.
– Szczegóły tej zbrodni są koszmarne. Mogło to być zabójstwo w kłótni, ale dalsze działanie zabójcy wskazuje, że ma on poważne problemy osobowościowe – ujawnia oficer policji. W poniedziałek podejrzany będzie przesłuchiwany przez prokuratorów. Wczoraj nurkowie poszukiwali również zwłok byłego ministra.