Znowu ze skrzynki odczytano kilka słów. Przed Pałacem Prezydenckim baba pogroziła babie. Opodal telewizja nakręciła kogoś, co puszczał antysemickie wiąchy. Poseł PiS doniósł na Palikota, a PO pyta o rozdzielność państwa od krzyża – od tego jednego krzyża. Polska debata publiczna zawsze była uboga, ale nigdy aż tak monotematyczna i tak ślepa.
Smolenizacja polityki jakby uwolniła nas od myślenia. I to nie tylko polityków. Też nas, dziennikarzy. Czy faktycznie nic w Polsce się nie wydarzyło poza tym, że 100 dni minęło od katastrofy prezydenckiego samolotu? W ciągu tych stu dni oprócz wypominania sobie win, których nikt nie udowodnił, mieliśmy poznać założenia do pakietów reform minister Kopacz. Miały być jawne po wyborach. No, miały być, ale w ministerstwie Smoleńsk i urlopy. Za tydzień upływa termin zgłoszenia projektu ustawy o emeryturach mundurowych. Czy ktoś słyszał? Podobno projekt zabrał Boni i go trzyma. Po co? Wiadomo – Smoleńsk. A KRUS, co miał być poddany korekcie? W Ministerstwie Rolnictwa mówią, że wszystko wie minister, a minister wie, że ktoś nad tym pracuje. Ale nad czym i jak długo jeszcze? Pakiet dla przedsiębiorczości. Miał być, ale zaginął w konsultacjach. Kraj jak zahipnotyzowany. Teraz czekamy na wrzesień, na raport prokuratury, potem będą wybory. Po wyborach Kaczyński złoży białą księgę. Po księdze trzeba będzie zająć się pomnikiem w miejsce krzyża, co go Komorowski chce zdjąć. A potem minie kolejnych 100 dni katastrofy, która pochłonie jeszcze więcej ofiar naszego codziennego życia.