Sprawa dotyczy możliwości postawienia bardzo poważnych zarzutów, bardzo ważnej osobie w środowisku sędziowskim; nikt nie może stać ponad prawem - ocenił we wtorek minister, członek Rady Ministrów Michał Wójcik odnosząc się do uchylenia przez Izbę Dyscyplinarną SN immunitetu sędzi Beaty Morawiec.

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w poniedziałek wieczorem nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała prokuratura, która zamierza postawić sędzi m.in. zarzuty korupcyjne. Sąd Najwyższy postanowił też o zawieszeniu sędzi Morawiec w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc.

O sprawę został zapytany we wtorek w TVN24 b. wiceszef resortu sprawiedliwości Michał Wójcik. Na pytanie o to, czy jego zdaniem "jeśli sędziowski immunitet sędziemu niepokornemu wobec rządzących odbiera jednoosobowy sąd i sędzia nieukrywający sympatii wobec rządzących" to jest to proces rzetelny i niezawisły odpowiedział, że "chodzi o sprawę dotyczącą możliwości postawienia zarzutów bardzo poważnych, także korupcyjnych, bardzo ważnej osobie w środowisku sędziowskim".

Wójcik przyznał, że decyzję o uchyleniu immunitetu podejmuje Izba Dyscyplinarna SN, "przeciwko której ta sędzia, tak się składa, protestuje". Podkreślił również, że nikt nie może być "poza społeczeństwem i ponad prawem".

Na pytanie o to, czy wierzy, że sędzia zarabiający kilkanaście tys. złotych "da się kupić za telefon warty tysiąc, czy 2 tys. zł" odparł: "już różne rzeczy widziałem". "Widziałem także sytuację, jak sędzia kradł spodnie, również zarabiając bardzo dobrze" - dodał.

Zaznaczył, że sędzia Beata Morawiec - jeżeli zostaną postawione zarzuty - będzie się mogła bronić w ramach postępowania przed sądem powszechnym. "Oczywiście będzie się mogła odwołać" - dodał.

Izba Dyscyplinarna SN w jednoosobowym składzie od godz. 11 w poniedziałek rozpatrywała wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis".

Śledczy zamierzają postawić sędzi zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.

Według prokuratury, sędzia B. Morawiec miała przyjąć ponad 4 tys. wynagrodzenia za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać. Zdaniem śledczych umowa z 2013 r. na przygotowanie przez sędzię opracowania "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa.

Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chce przedstawić Morawiec w związku z korzystnym wyrokiem - wydanym przez skład orzekający pod jej przewodnictwem - dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony.

Według prokuratorów wcześniej, przed wydaniem tego wyroku, B. skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. Skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec tego mężczyzny. Jak przekonuje prokuratura, w zamian Marek B. miał przekazać sędzi telefon komórkowy.

Wsparcie dla sędzi Morawiec deklaruje część środowiska prawniczego, w tym sędziowie. Wątpliwości wobec działań prokuratury w stosunku do krakowskiej sędzi wyrażał także Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.