Ponad 100 osób uczestniczyło w niedzielę w Gdyni w manifestacji solidarności z Białorusinami. Uczestnicy demonstracji przemaszerowali ok. dwa kilometry spod żaglowca "Dar Pomorza" na Skwerze Kościuszki pod Pomnik Ofiar Grudnia 1970 obok Urzędu Miejskiego.

Idąc chodnikiem po głównej ulicy Gdyni Świętojańskiej manifestujący skandowali m.in. "Łukaszenka uchadzi", "Żywie Białoruś" i "Solidarność".

Manifestacja miała charakter happeningu. Część osób była ubrana na czarno i miała papierowe maski z pomalowanym na czerwono wizerunkiem prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, a także wysmarowane dłonie czerwonym płynem mającym kojarzyć się z krwią. W kilku miejscach podczas przemarszu inscenizowano sceny bicia pałkami ludzi.

"Dziękuję, że jesteście z nami w ten ciężki, a zarazem piękny dla Białorusi czas. Dlaczego mam odwagę mówić, że jest to piękny czas? Dlatego, że większość z nas całe swoje świadome życie czekało na ten moment przebudzenia całej nacji, na ten moment, w którym znany nam wszystkim system strachu obróci się o 180 stopni. I strach zagości nie w naszych domach, ale w domach tych ludzi, którzy wykonują okropne rozkazy" - powiedziała współorganizatorka zgromadzenia Viktoria Hardzei.

Mieszkająca od 11 lat w Trójmieście Białorusinka mówiła, że taka manifestacja ma podkreślić "ważność osobistych wyborów".

"Ponieważ w tej chwili przestępcami nie są tylko panowie z OMON-u, nie jest dyktator Łukaszenko. Przestępstwem jest też dziś milczenie. A więc nie bójmy się, nie milczmy. Wyjdźmy z domów, bądźmy kreatywni, bo Białoruś to my" - apelowała Hardzei.

Głos zabrała także wiceprezydent Gdyni Katarzyna Gruszecka-Spychała. Zaznaczyła, że demonstracja jest oddolną inicjatywą.

"W imieniu miasta chcę zapewnić, że będziemy wykonywać kolejne gesty dobrej woli. Można powiedzieć, że gesty to mało, że należałoby zrobić coś konkretnego, ale zdajemy sobie sprawę, że zrobienie czegoś konkretnego, będąc tutaj w Polsce, nie jest łatwe. Natomiast to, co możemy zrobić, to okazywać solidarność. Solidarność to poczucie wspólnoty, podobne do braterstwa. My to braterstwo czujemy. I mam nadzieję, że takie gesty jak dzisiaj mogą umocnić tę niewiarygodną odwagę, determinację i bohaterstwo, które od wielu tygodni podziwiamy u braci Białorusinów, Niech żyje wolna Białoruś" - oświadczyła.

Od 9 sierpnia na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów, które według oficjalnych wyników wygrał Alaksandr Łukaszenka z wynikiem 80,1 proc. Swiatłana Cichanouska miała, według Centralnej Komisji Wyborczej, zdobyć zaledwie 10,1 proc. głosów. Obywatele sprzeciwiający się reżimowi Łukaszenki spotykają się z represjami.