„Mogę jeszcze zrozumieć, kiedy groźby brzmią pod adresem urzędnika państwowego, zajmującego konkretne stanowisko. Ale podłe, anonimowe naciski na rodzinę, w tym na małoletnie dzieci, w żaden sposób nie łączą się w mojej głowie z pojęciem demokracji” – powiedział Makiej, zwracając się do białoruskich dyplomatów.
„Za łzy mojego jedenastoletniego syna jestem gotów przegryźć gardło. Demokracją to nawet nie pachnie. Pachnie pogromami i przemocą. Być może pojedyncze osoby ulegną, ale ogólnie – dziękuję, tym, którzy grożą, bo takie działania tylko zjednoczą tych, którzy chcą dobra dla ojczyzny” – powiedział minister.
„Jesteście za białymi czy za czerwonymi? (…) Tak, osobistych wyborów trzeba dokonywać zawsze. Pytanie, w jakich warunkach to się odbywa” – powiedział Makiej, cytowany w komunikacie służby prasowej MSZ.
Wskazał również, że wobec wydarzeń w kraju nie można pozostać obojętnym. „Ponieważ uznajemy ogólnoludzkie, nasze białoruskie wartości, jesteśmy za jednością w narodzie, nie uznajemy radykalizmu i nieuzasadnionej przemocy” – dodał.
Kierując się do pracowników MSZ, Makiej podkreślił, że „nie należy iść za masami”. „Przemiany są potrzebne, nikt temu nie zaprzecza. Jednak nie za cenę wewnętrznego konfliktu czy rewolucji. W takim przypadku ofiar i negatywnych konsekwencji będzie o wiele więcej” – ocenił.
Od 11 dni na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów. W środę urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka wezwał rząd i struktury siłowe do przywrócenia porządku na ulicach.