Zróbcie wszystko, by żyć w kraju do życia - zaapelowała w opublikowanym we wtorek nagraniu kandydatka w wyborach prezydenckich na Białorusi Swiatłana Cichanouska. Podkreśliła, że "propaganda robi z patriotów przestępców".

Cichanouska wskazała, że we wtorek przypadają urodziny jej męża - Siarhieja, który od maja jest w areszcie w związku z zarzutami karnymi. "Nie będzie świętować z rodziną, w kręgu przyjaciół. Będzie obchodził je w więzieniu" - powiedziała przebywająca na Litwie kandydatka.

Zaznaczyła, że jej mąż został zatrzymany w Grodnie w związku z zarzutem popełnienia przestępstwa, którego się nie dopuścił. Jak dodała, była to "prowokacja służb specjalnych". "Żeby milczał, nie uczestniczył w kampanii wyborczej, oczerniono go, podrzucono mu pieniądze, oskarżyli go o to, że nie działał szczerze, tylko w interesach innego państwa" - wskazała rywalka Alaksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich z 9 sierpnia.

Wideobloger i aktywista Cichanouski został zatrzymany 29 maja podczas pikiety wyborczej w Grodnie, w czasie zbiórki podpisów poparcia dla Cichanouskiej. Małżonka blogera zarejestrowała swój sztab wyborczy, gdy on nie zdołał tego zrobić z powodu pobytu w areszcie.

"Propaganda robi z patriotów przestępców" - oświadczyła Cichanouska w nagraniu zamieszczonym na YouTube na kanale jej męża - "Kraj do życia". Dodała, że państwowe media, łamiąc prawo, przekazują fałszywe informacje i "nawet bez wyroku sądu nazywają ludzi winnymi".

"Ta cała rażąca niesprawiedliwość i bezprawie pokazują nam, jak działa ten gnijący system, w którym jedna osoba kontroluje wszystko, jedna osoba utrzymuje kraj w strachu już 26 lat, jedna osoba ukradła Białorusinom ich wybór" - oznajmiła Cichanouska.

Przekazała także słowa męża, który "razem z innymi więźniami politycznymi siedzi, ale prosi, byście wy nie siedzieli". "Byście nie siedzieli, tylko zrobili wszystko, aby żyć w kraju do życia" - zaapelowała.

W wyborach prezydenckich z 9 sierpnia Cichanouska zdobyła według oficjalnych danych 10,1 proc. głosów. Ubiegający się o reelekcję Łukaszenka miał zdobyć 80,1 proc. głosów. Wielu Białorusinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane.

W kraju odbywają się powyborcze protesty. W niedzielę na ulice Mińska i innych miast wyszły setki tysiące Białorusinów w największych w historii kraju pokojowych manifestacjach.