Nie ma sensu mówić o konsekwencjach za nieoddanie nagród, bo wszyscy je oddadzą; była to wspólna decyzja ministrów - powiedział w niedzielę szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Dodał, że w PiS nie będzie żadnego buntu.

"Przede wszystkim nie ma sensu mówić o konsekwencjach (za nieoddanie nagród - PAP), bo wszyscy oddadzą. (…) Była to wspólna decyzja ministrów, żeby te pieniądze oddać i również wspólną decyzją było to, żeby te pieniądze oddać na Caritas" - powiedział w TVN24 Sasin pytany, jakie będą konsekwencje dla ministrów, którzy nie oddadzą przyznanych im nagród. "Nie będzie żadnego konfliktu w PiS, nie będzie żadnego buntu. Polacy mówią +ma być władza oszczędna+ i będzie" - zaznaczył.

"Nikt urzędnikom nie będzie odbierał, (tylko - PAP) politykom" - podkreślił Sasin. "Politycy to co innego, a co innego są urzędnicy, co innego jest administracja. Musi być sprawna i musi rosnąć" - mówił.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował w czwartek, że Komitet Polityczny PiS na jego wniosek ustalił, iż w Sejmie zostanie złożony projekt przewidujący obniżenie o 20 proc. pensji poselskich i senatorskich. Mają też zostać "wprowadzone nowe limity obniżające" wynagrodzenia dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców.

Kaczyński zapowiedział też, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu, którzy są politykami, zdecydowali się na przekazanie swoich nagród na cele społeczne do Caritasu.

Rzecznik PiS Beata Mazurek w sobotę napisała na Twitterze: "W sprawie nagród sprawa jest oczywista i jasna: mają być zwrócone do połowy maja. Bedą konsekwencje dla tych, którzy tego nie zrobią".

W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł). Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot.