Donald Trump napisał w czwartek na Twitterze, że dyrektor wywiadu USA zatelefonował do niego, by potępić "fałszywy i zmyślony" raport o kompromitujących go materiałach, zebranych jakoby przez Rosję.

Clapper wydał w środę oświadczenie, w którym poinformował, że rozmawiał wieczorem tego dnia z Trumpem i powiedział mu, że nie wierzy, by przecieki tego raportu do mediów pochodziły ze służb wywiadowczych.

Trump napisał: "James Clapper zatelefonował do mnie wczoraj, żeby potępić ten fałszywy i zmyślony raport, który został nielegalnie puszczony w obieg. Zmyślone, fałszywe fakty. A to pech!"

CNN podał we wtorek informację o tym, że w zeszłym tygodniu szefowie agencji wywiadowczych USA powiedzieli Trumpowi o niezweryfikowanym raporcie na temat kompromitujących go materiałów, jakie rzekomo zbiera Rosja. Także Buzzfeed obszernie o tym informował i opublikował w całości ów raport, zastrzegając, że nie jest w stanie ustalić jego autentyczności.

Kompromitujące informacje na temat Trumpa miały zostać zebrane, gdy miliarder odwiedził Moskwę w 2013 roku z okazji pokazu Miss Universe, a także podczas jego poprzednich podróży do rosyjskiej stolicy. W notatkach opisano sekstaśmy z Trumpem i prostytutkami, rzekomo nagrane w moskiewskim hotelu w 2013 roku.

W środę Trump zdecydowanie odrzucił na konferencji prasowej doniesienia o rzekomym zbieraniu przez Rosję kompromitujących go materiałów. Potępił przedostanie się tych "fałszywych wiadomości" do mediów. Podkreślał, że agencje wywiadowcze nie powinny były pozwolić, aby te "fałszywe wiadomości" wyciekły do opinii publicznej. "Myślę, że to hańba. (...) To jest coś, co zrobiłyby nazistowskie Niemcy" - powiedział. (PAP)