Wszyscy przeżywamy to, że górnicy zostali na dole w kopalni Makoszowy; to kolejna porażka rządu, który miał prowadzić dialog - uważają posłowie PO. Dziś nikt z tymi górnikami nie rozmawia - ocenili.

O rozpoczęciu podziemnego protestu poinformował PAP przedstawiciel Związku Zawodowego Górników w Polsce w kopalni Makoszowy Andrzej Chwiluk. Według niego na nocnej zmianie akcję rozpoczęło dwóch pracowników, a rano liczba protestujących zwiększyła się do 10. Poinformował, że chęć przyłączenia się do protestu deklarują kolejni górnicy.

Odnosząc się do tych informacji poseł PO Krzysztof Gadowski powiedział na konferencji w Sejmie, że to są "kolejne ciężkie chwile na Śląsku". "Wszyscy przeżywamy to, co się stało w nocy po raz pierwszy od 2007 r., górnicy zostali na dole, (...) górnicy, którzy walczą o swoje miejsca pracy" - podkreślił.

Według niego to "kolejna porażka rządu", który - jak wskazał Gadowski - "miał prowadzić dialog, który miał rozmawiać ze stroną społeczną, miał rozmawiać z górnikami".

"Wszyscy obserwowaliśmy, jak jeszcze kilkanaście miesięcy temu Prawo i Sprawiedliwość na swoich sztandarach niosło: +nie będzie likwidacji kopalń+, +nie będzie likwidacji miejsc+. Ci ludzie przyjeżdżali na Śląsk, stawali pod kopalniami. Dzisiaj się okazuje, że to było kolejne oszustwo, kolejne kłamstwo. Dziś nikt z tymi górnikami nie rozmawia" - mówił poseł PO.

Wiceprzewodniczący KP PO, b. szef MSP Andrzej Czerwiński dodał, że na koniec kadencji Platforma "załatwiła prawie wszystkie problemy górnictwa". "Jaka atmosfera była to wielu pamięta - obietnic, napięcia. Przygotowaliśmy dobry, skuteczny program. Następcom pozostało niewiele do wykonania. Jak widać (...) nawet nie potrafili postawić tej kropki nad i" - ocenił.

Zdaniem Czerwińskiego zaistniała sytuacja to "obraz porażki tego rządu". "Widać, że obietnice rozbudzone u ludzi, nie są w stanie być realizowane" - wskazał.

W jego opinii kopalnia Makoszowy ma ludzi, którzy "wiedzą, w jaki sposób mogą postawić tę kopalnię na nogi".

Głównym postulatem protestujących górników - jak mówił Chwiluk - jest to, by kopalnia nie zakończyła wydobycia z końcem tego roku, ale by po 1 stycznia mogła nadal działać, udowadniając, że jest w stanie pracować rentownie i znaleźć rozwiązanie pozwalające na dalsze funkcjonowanie w dłuższej perspektywie.

Pracownicy kopalni nie wykluczają też innych form protestu, m.in. manifestacji w Zabrzu i innych miastach.

W czwartek Spółka Restrukturyzacji Kopalń rozpoczęła akcję wysyłania listów z informacjami o ofertach pracy przygotowanych dla pracowników kopalni Makoszowy. Oferta trafi bezpośrednio do rąk każdego pracownika.

Jak poinformował w czwartek w Sejmie minister energii Krzysztof Tchórzewski, górnicy kopalni Makoszowy mogą przechodzić do pracy w innych grupach górniczych całymi brygadami. Zapewnił, że praca będzie dla całej załogi, a pensje górników nie będą mniejsze.

Według ministra wielu górników z likwidowanej kopalni Makoszowy już zgłasza się do konkretnych kopalń w sprawie zatrudnienia. Jak mówił, załoga kopalni Makoszowy liczy 1346 osób, tymczasem jest zgłoszonych 2608 ofert pracy - w PGG - 1748, JSW - 423, w SRK - 317. Do tego dochodzi 120 miejsc pracy dla pracowników administracji.

Wygaszenie wydobycia w kopalni Makoszowy z końcem tego roku wynika z listopadowej decyzji Komisji Europejskiej, która notyfikowała pomoc publiczną na restrukturyzację polskiego górnictwa. Zgodnie z tą decyzją, przynosząca dotąd straty kopalnia Makoszowy tylko do końca tego roku może korzystać z budżetowych dopłat do strat produkcyjnych. Aby dalej działać, musiałaby uzyskać rentowność. Związkowcy przekonują, że zakład zrealizował plan naprawczy i wychodzi na prostą; zaprzeczają temu przedstawiciele SRK, zapewniając jednocześnie, że każdy pracownik Makoszów otrzyma ofertę pracy w innej kopalni.(PAP)