W Poczcie Polskiej trwa negocjacja Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy. 14 października zarząd spółki przedstawił projekt związkom zawodowym. Jednak z uwagi na charakter dokumentu, poproszono obie strony o zachowanie poufności, a do mediów przedostały się jedynie ogólnie informacje.
Wśród nich jedna wybrzmiewa najgłośniej: to podwyżka dla łącznie 74 proc. załogi.
Podwyżki w Poczcie Polskiej?
Kiedy ostatnio prosiłam Pocztę Polską o komentarz w sprawie referendum strajkowego, w odpowiedzi otrzymałam słowa rzeczniczki o pracach nad wspomnianym już ZUZP.
– Ten dokument zakłada poprawę warunków pracy w Poczcie Polskiej, w tym przywrócenie znaczenia wynagrodzenia zasadniczego, co przyniosłoby podwyżkę dla 31 procent pracowników; ponadto urynkowienie modelu wyceny stanowisk, które spowodowałoby wzrost wynagrodzenia kolejnych 43 procent zatrudnionych i stworzenie przejrzystych zasad rozwoju i awansu. To jest kluczowa zmiana, bo pozwala Poczcie wprost wywiązać się z obowiązku przestrzegania przepisów dotyczących wynagrodzenia minimalnego – przekazała nam Joanna Trzaska-Wieczorek.
Słowa te budzą nadzieje pracowników Poczty Polskiej: będą podwyżki. Łącznie na zmianach ma zyskać (czyli otrzymać wzrost wynagrodzeń) 74 proc. załogi. W tej sprawie zgłosił się do mnie pracownik firmy, który tłumaczy „słowne fikołki”.
– Z wypowiedzi pani rzecznik wynika, że pracodawca jest hojny i daje pracownikom podwyżki, a to nieprawda. Pracownicy dostaną wyrównanie do minimalnego wynagrodzenia za pracę. Mówię im: mam 1000 zł: 300 zł w jednej kieszeni, a w drugiej 700. Jeśli przełożę 300 zł do drugiej kieszeni, to nie znaczy, że mam więcej pieniędzy. Może być nawet tak, że przekładając te 300 zł, 100 "zgubię", więc finalnie mogę mieć mniej. Tak samo będzie z rzekomymi podwyżkami – wskazuje.
Te słowa zgadzają się również z ostrym sprzeciwem zarządu w sprawie referendalnego postulatu podwyżki 1000 zł brutto na etat. W przesłanej informacji od rzeczniczki Poczty Polskiej dowiaduję się, że to wydatek rzędu 1 mld 200 mln zł.
Prawdziwy koszt braku podwyżek
Skoro Pocztę Polską nie stać na podwyżki rzędu 1000 zł brutto na etat pytam w e-mailu, ile kosztować będą podwyżki dla 74 proc. załogi, a ściślej biuro prasowe otrzymało następujące pytania:
- Czy to prawda, że wynagrodzenie zasadnicze będzie wyższe niż wynosi minimalna krajowa (obecnie 4300 zł, a w 2025 r. 4666 zł brutto)?
- Co rozumieją Państwo przez „urynkowienie modelu wyceny stanowisk”?
- Skoro wzrost pensji 1000 zł brutto to wydatek rzędu 1 mld 200 mln rocznie, to ile wyniesie koszt podwyżki, o których informujecie Państwo w oficjalnych komunikatach – tj. 74 proc. zatrudnionych ze wzrostem wynagrodzeń?
- Czy zagrożona jest wypłata dodatków do wynagrodzeń, czego obawiają się pracownicy?
W odpowiedzi pada:
„Przedłożony 14 października projekt nowego Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy podlega obecnie negocjacjom. Strony procesu zobowiązały się do zachowania poufności do czasu zakończenia rozmów, stąd ogólny charakter przekazanych informacji” – czytam na wstępnie.
W dalszej części nie padają konkretne zapewnienia lub realnie poniesione koszty. Czego się więc dowiaduję?
„Zgodnie z komunikatem Poczty Polskiej w proponowanym modelu siatki wynagrodzeń zasadniczych przyjęto, że minimalne wynagrodzenie zasadnicze ukształtuje się na poziomie płacy minimalnej. Jest to kluczowa zmiana, gdyż pozwala Poczcie Polskiej wprost wywiązać się z obowiązku przestrzegania przepisów dotyczących wynagrodzenia minimalnego. Obowiązujący dotychczas system wynagradzania zakładał bowiem funkcjonowanie mechanizmu, w którym minimalne wynagrodzenie zasadnicze w Spółce wynosiło mniej niż ustawowa płaca minimalna. Zgodność z przepisami uzyskiwano głównie poprzez uwzględnianie do wyliczeń kwoty premii regulaminowej.
Urynkowienie modelu wyceny stanowisk oznacza wolę Pracodawcy do zbliżania wynagrodzeń na poszczególnych stanowiskach do poziomów rynkowych. Nowa tabela stanowisk pracy i taryfikator to także nowe, przejrzyste zasady rozwoju i awansu. Dla stanowisk operacyjnych i specjalistycznych zaproponowane zostały 2- lub 3-stopniowe ścieżki kariery. Zaproponowane rozwiązanie zakłada również wykorzystanie 50 proc. budżetu premiowego na zwiększenie budżetu wynagrodzeń zasadniczych w nowej siatce płac. Pozostała część zostanie natomiast przeznaczona na premię, która będzie powiązana z wynikami Spółki” – pada w odpowiedzi.
Z powyższego cytatu przeciętny pracownik dowie się, że minimalne wynagrodzenie zasadnicze wyniesie tyle, ile wynosi najniższa krajowa. Wcześniej do pensji minimalnej spółka „dopłacała” przez dodatki. „Podwyżki” będą natomiast przetasowaniem między innymi składnikami wynagrodzenia.
Przypomnę, że średnia pensja pracownika Poczty Polskiej na koniec 2023 roku wyniosła 3 917 zł brutto, czyli mniej niż 3000 zł na rękę.
"Cudowne" przełożenie pieniędzy
O sprawie wie pracodawca, państwo i związkowcy.21 października podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego wrócił temat Poczty Polskiej, a wraz z nim – kontrowersyjne zapisy ZUZP.
– Pracownikom ma zostać zabrany dodatek stażowy, który ma iść na potrzebę wzrostu stawki minimalnej. Czyli przekładamy pieniądze z jednej kieszeni do drugiej. Pracownikom ma być zabrana premia na Dzień Pracownika Poczty, która zawsze była wypłacana w październiku. Od 66 lat. Co jeszcze w ramach tego tak zwanego dialogu się wydarzy? – pytał Marcin Gallo, zastępca przewodniczącego Rady Krajowego Sekretariatu Łączności NSZZ „Solidarność”, cytowany przez serwis Tysol.pl.
Brak pieniędzy powraca jak mantra w wypowiedziach przedstawicieli spółki. To argument na brak podwyżek i na zabranie niektórych dodatków, a także za niezrealizowanie postulatu związkowców.
– Przypomnę, że w sierpniu Zarząd przedstawił Plan Transformacji, którego celem jest ratowanie Spółki i dostosowanie jej do wymogów rynkowych w obliczu np. spadku liczby wysyłanych listów i cyfryzacji usług. Trzeba wziąć pod uwagę, że w roku 2023 Poczta zanotowała stratę w wysokości 745 milionów złotych, a koszt realizacji postulatu związkowców – czyli wzrost pensji o 1000 zł brutto – generowałby wydatek rzędu 1 miliarda 200 milionów złotych rocznie, na co Poczty po prostu nie stać – przekazała nam rzeczniczka Poczty Polskiej.
Program Dobrowolnych Odejść w Poczcie Polskiej
Stać Pocztę Polską natomiast na Program Dobrowolnych Odejść, który ma objąć ponad 9 tys. pracowników i ma kosztować około 600 mln zł. Dlaczego aż tyle? Pracodawca przewidział, że wypłaci osobom, które zdecydują się na odejście 12 pensji. Sam prezes podczas prezentacji Planu Transformacji Poczty Polskiej nazwał to działanie „bezprecedensowym”.
Jak zostanie to sfinansowane? Takie pytanie już postawiłam Poczcie Polskiej na koniec sierpnia tego roku. Odpowiedzi do tej pory nie otrzymałam.
Pracownicy obawiają się, że pieniądze na to znajdą się, ale z ich wynagrodzeń: „PDO będzie sfinansowany pieniędzmi pracowników, którzy zostaną w firmie" – słyszę.
W rozmowie z money.pl prezes firmy przekonywał, skąd spółka weźmie środki: "Z przychodów Poczty, przecież zakładamy normalne funkcjonowanie. Więc nie dostajemy na to ekstra pieniędzy, tylko po prostu opóźniamy w czasie obniżenie kosztów pracy".