Związek Zawodowy Pracowników Poczty poinformował, że daje czas do końca października zarządowi Poczty Polskiej na reakcję.
– Na razie cisza ze strony zarządu, czekamy na ich ruch. Daliśmy czas pracodawcy do końca października, ale 4 listopada mamy spotkanie w sprawie rokowań Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja – mówi nam Robert Czyż, przewodniczący ZZPP.
Strajk w Poczcie Polskiej?
Strajk możemy podjąć w dowolnym momencie –– podkreśla szef związku zawodowego i dodaje, że pocztowcy są gotowi protestować. Jednak najpierw należy uporać się z negocjacjami Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy.
Przypomnijmy: nowy zarząd Poczty Polski wypowiedział stary ZUZP i przygotował jego nową wersję, która jest obecnie analizowana. 4 listopada odbędzie się spotkanie przedstawicieli zatrudnionych i pracodawcy. Mimo że Poczta Polska mocno podkreśla w swoich komunikatach informację o poufności spotkań, tuż po pierwszym wydała komunikat, w którym przekazała, że pracownicy spółki otrzymają podwyżki. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule: „Nie-podwyżki w Poczcie Polskiej. Cudowne przesunięcie dodatków”.
Okazało się, że najprawdopodobniej nastąpi przełożenie pieniędzy z niektórych świadczeń na rzecz wzrostu wynagrodzenia zasadniczego do poziomu płacy minimalnej, co i tak wymagałoby takiej regulacji w związku z przepisami, które zaczną obowiązywać w przyszłym roku.
„Zaproponowane rozwiązanie zakłada również wykorzystanie 50 proc. budżetu premiowego na zwiększenie budżetu wynagrodzeń zasadniczych w nowej siatce płac. Pozostała część zostanie natomiast przeznaczona na premię, która będzie powiązana z wynikami Spółki” – przekazało nam wówczas biuro prasowe Poczty Polskiej.
Na prośbę o komentarz w sprawie referendum strajkowego Joanna Trzaska-Wieczorek, rzeczniczka spółki, powiedziała nam, że władze są w stałym dialogu ze stroną społeczną i trwają rozmowy na temat ZUZP, który ma zagwarantować poprawę warunków pracy.
Pocztowcy chcą interwencji premiera
Związkowcy z „Solidarności” zaapelowali ostatnio do premiera Donalda Tuska o interwencję w sprawie Poczty Polskiej i zwrócenie uwagi na działania wiceministra aktywów państwowych Jacka Bartmińskiego.
Od Roberta Czyża dowiadujemy się ponadto, że państwo powinno zapłacić Poczcie Polskiej 100 mln zł. – Ostatnio na Radzie Dialogu Społecznego padło, że Poczta Polska zainwestowała w systemy do e-doręczeń ponad 100 mln zł. Te pieniądze zostały wykorzystane, ale nie wróciły do niej – wskazuje.
O odpowiedzialności państwa za Pocztę Polską mówił z resztą sam Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Karczewie.
– Poczta Polska jest specyficzną firmą, realizuje pewne zadania państwowe, nie ma szans konkurować na wolnym rynku, bo ma dużo zadań, na których się nie zarabia. Odpowiedzialność za kondycję Poczty Polskiej zawsze spoczywała na rządzie – powiedział premier w sierpniu tego roku.
Prosimy o komentarz w tej sprawie Jana Oleszczuka-Zygmuntowskiego, współprzewodniczącego Polskiej Sieci Ekonomii. Pytamy: czy skoro Polski budżet jest w stanie unieść miliardy na górników, to czy rząd nie powinien również zainwestować w Pocztę Polską?
– Porównanie z górnikami jest tutaj celne, bo pokazuje co działa w rozmowie na linii pracownicy – właściciel, którym jest Skarb Państwa. W jednym przypadku mamy grupę pracowniczą, która jest dobrze zorganizowana, przećwiczona w organizowaniu strajków, o silnym kapitale politycznym, który jest w stanie też manifestować w mediach i jest dobrze zintegrowana. W drugim przypadku mamy Pocztę Polską, grupę pracowników rozproszonych w całym kraju, grupę, która do tej pory nie potrafiła zebrać się do tego, żeby zastrajkować i zadziałać razem. Gdzie też istnieje taka presja na prywatyzację ze strony dużych firm, które mają coraz większe wpływy polityczne. Jest dramatyczna różnica między tymi pracownikami – dlatego jedni dostają absurdalne już w tym momencie dopłaty, a drudzy nie mogą się o nic doprosić, czego konsekwencje będą dramatyczne, bo funkcjonowanie Poczty ulegnie poważnemu załamaniu – mówi nam Jan Oleszczuk-Zygmunotwski.
Jednocześnie nie sposób pominąć w tych rozważaniach informacje na temat budżetu.
– Jeśli chodzi o finansowanie ze strony państwa, to padają dwa argumenty – pierwszy jest taki, że była powódź i z tego tytułu nie ma pieniędzy, co jest fikcją, przecież natychmiast zostały przesunięte środki z funduszy unijnych i KPO. Drugi argument, który się pojawia to uruchomiona względem Polski procedura nadmiernego deficytu. My mamy możliwość zobowiązania się, że w dłuższym czasie wyjdziemy z tego deficytu, wcale nie musimy tego robić w szybszym terminie. Moglibyśmy tak naprawdę zwiększyć deficyt krajowy w tym roku na potrzeby m.in. Poczty Polskiej i innych działań krajowych. Gros naszego deficytu nie jest realizowane bowiem w Polsce. To są zakupy zbrojeniowe, które są realizowane za granicą, więc nie wpłyną na krajowy popyt ani na krajową konsumpcję – konstatuje nasz rozmówca.
Program Dobrowolnych Odejść
Inną kwestią pozostaje wpływ demografii i cyfryzacji na zawód listonosza. Poczta Polska zatrudnia obecnie 21,5 tys. takich pracowników, najczęściej są to mężczyźni w wieku 46-55 lat. Spółka ogłosiła również Plan Dobrowolnych Odejść, który ma objąć ponad 9 tys. pracowników.
Czy można z tej sytuacji wybrnąć inaczej niż zwolnieniami?
– Mówi się, że mamy za dużo listonoszy i tutaj szukamy możliwości zmniejszenia zatrudnienia. To dlaczego nie wprowadzić wcześniejszych emerytur dla tej grupy zawodowej na wzór tych, które jeszcze funkcjonowały 30 lat temu? Tak się robi przecież w górnictwie, wiec dlaczego nie można tego zrobić. Kiedy poruszamy tę kwestię słyszymy standardowo: nie ma pieniędzy – mówi nam Robert Czyż.
Poprosiliśmy o komentarz w sprawie sytuacji finansowej Poczty Polskiej Ministerstwo Aktywów Państwowych, jak również o odniesienie się do zarzutów „S” dotyczących pracy wiceministra. Na moment publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.