Jeśli wierzyć nagłówkom medialnym, to reforma Państwowej Inspekcji Pracy sprowadzi na nas prawdziwy armagedon. Zagrożone jest nie tylko funkcjonowanie tysięcy firm, ale wręcz bezpieczeństwo ekonomiczne obywateli. Kto by pomyślał, że PIP może mieć tak głęboki wpływ na codzienne funkcjonowanie Polek i Polaków. W końcu do tej pory, jeśli inspekcja pojawiała się w szerokiej debacie publicznej, to raczej jako instytucja mała (1,5 tys. inspektorów), niedoinwestowana, z ograniczonymi uprawnieniami, przez co wiele przepisów kodeksu pracy pozostawało tylko na papierze, a Polska przeżyła w ostatnich dekadach renesans niestandardowych form zatrudnienia (zlecenia, dzieła, umowy B2B).

Pracodawcy krytykują projekt resortu Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Chodzi o przekształcanie zleceń w etaty

Reforma inspekcji, czyli przyznanie jej możliwości przekształcania umów cywilnoprawnych w etaty, nie powinna być więc zaskoczeniem. Zwłaszcza że obecnie rządzący obóz zapowiadał jej wzmocnienie w kampanii wyborczej w 2023 r., a następnie zobowiązał się do tego w ramach KPO. Projekt zmian w tej sprawie wywołał jednak burzę, szczególnie wśród organizacji zrzeszających przedsiębiorców. Ta zmasowana krytyka nie może jednak przysłaniać dwóch kwestii.

Po pierwsze, pracujący na umowach zlecenia, o dzieło czy B2B zaczną niedługo przechodzić na emerytury i nagle okaże się, że mają bieda-świadczenia, bo płacili wyraźnie niższe składki w porównaniu do etatowców. A to niemały problem, bo np. na własny rachunek pracuje w Polsce 3,1 mln osób, z czego większość nie zatrudnia pracowników (samozatrudnieni). Dlatego pierwotnie w ramach KPO Polska zobowiązała się do pełnego oskładkowania umów cywilnoprawnych, choć rozwiązanie to oprotestowali pracodawcy (wyjątkiem była Federacja Przedsiębiorców Polskich). Wtedy też wieszczono armagedon.

Kto dziś korzysta na umowach B2B i zleceniach? Jak wpływa to na świadczenia ZUS?

Po drugie, brak jakichkolwiek zmian w kwestii oskładkowania pracy spowoduje, że nadal będzie opłacał się model funkcjonowania firm, które swoją konkurencyjność opierają na ograniczeniu kosztów pracy (np. zatrudniają wyłącznie na zleceniach lub B2B). Czyli nadal tracić będą ci przedsiębiorcy, którzy oferują pracownikom etaty – zwykłe, bardziej stabilne formy zatrudnienia, jednocześnie gwarantujące wyższe świadczenia na starość.

Łatwo więc krzyczeć, że ta reforma PIP zatruje życie firmom, ale trudniej wskazać rozwiązania bolączek, z którymi mierzy się polski rynek pracy. I które w przyszłości mogą naprawdę wywołać armagedon – w systemie ubezpieczeń społecznych.