Zaświadczenie Pawła Piskorskiego o wygraniu w 1992 r. w kasynie 500 tys. zł (obecnych) nie jest autentyczne - uznała stołeczna prokuratura, której nie udało się ustalić, kto je podrobił. Śledztwo umorzono z powodu przedawnienia. Sam Piskorski - b. sekretarz generalny PO i b. europoseł, dziś lider Stronnictwa Demokratycznego - mówi, że zaświadczenie otrzymał w kasynie w Gdyni.

W czwartek Prokuratura Okręgowa w Warszawie prawomocnie umorzyła jeden z wątków obszernego śledztwa ws. finansów gangu pruszkowskiego - poinformował w piątek PAP jej rzecznik Mateusz Martyniuk. Wątek dotyczył "narażenia Skarbu Państwa na uszczuplenia podatku oraz podrobienia zaświadczenia Pawła Piskorskiego o wygraniu w 1992 r. w kasynie 4 mld 950 mln ówczesnych zł". Wątek ten pojawił się w zeznaniach jednego ze świadków śledztwa ws. finansów "Pruszkowa" - jednego z najgroźniejszych gangów w Polsce.

Ten wątek umorzono, bo przestępstwo fałszerstwa dokumentu przedawnia się po 10 latach. Martyniuk dodał, że prokuratura dopiero w 2006 r. uzyskała to zaświadczenie, które Piskorski w 1996 r. przedstawił w toku postępowania skarbowego. "Sprawa przedawniła się w 2006 r., ale prokurator mimo to nadal zajmował się nią, bo ustalenia w tej sprawie są pomocne dla innych wątków trwającego nadal śledztwa głównego ws. finansów gangu" - podkreślił Martyniuk.

Według niego, zeznania świadków i dokumenty pozwoliły prokuraturze ustalić, że zaświadczenie podrobiono. Dodał, że zeznając w śledztwie Piskorski powiedział, że takie zaświadczenie otrzymał w kasynie.

Piskorski odnosząc się do tej sprawy powiedział dziennikarzom, że nie sfałszował żadnego zaświadczenia. "Nie ma niczego, co mógłbym sobie w tej sprawie wyrzucać" - oświadczył.

Szef SD powiedział, że w tej sprawie nigdy nie występował w żadnej innej roli niż świadek. "To pokazuje niezwykłe nadużywanie prokuratury prawdopodobnie z powodów politycznych" - powiedział Piskorski.

Według niego prokuratura nieprzypadkowo zajmowała się tą sprawą. "Nagle okazuje się, że gdzieś w zakamarkach prokuratury są przechowywane jakieś rzeczy, które wprawdzie wprost nie mogą uderzyć, ale mogą rzucić cień. Przeciwko takim metodom bardzo zdecydowanie protestuję" - powiedział Piskorski.

Jak dodał, jego prawnicy analizują możliwość złożenia pozwu przeciwko prokuraturze "o naruszenie dóbr osobistych". "Jeżeli ktoś kto prowadzi postępowanie w prokuraturze w sprawie, która już jest przedawniona, to narusza nie tylko dobry obyczaj, narusza procedury, które w prokuraturze mogą być" - uważa Piskorski.

"Mam wrażenie, że brutalność polskiej polityki i naużywanie instrumentów władzy nie jest właściwa wyłącznie czasom "pisowskim", tylko również obserwujemy to w tej chwili. Mam wrażenie, że to co wynika z artykułu "Rzeczpospolitej", jest wstępem do ataku na mnie osobiście i na Stronnictwo Demokratyczne. Mam absolutne przekonanie, że ze strony Platformy Obywatelskiej zakończył się czas przemilczania i uważania, że inicjatywa Stronnictwa Demokratycznego nie jest istotna" - powiedział Piskorski.

"Rzeczpospolita" podała, że dyrektor kasyna zeznał, że nigdy nie wystawiało ono takiego zaświadczenia, a jego śladu nie ma w dokumentach. Według gazety, i on, i krupierzy stwierdzili, że kwota 5 mld zł była w ogóle niemożliwa do wygrania, bo można było jednorazowo obstawić na ruletce maksymalnie mln zł, a żeby wygrać taką kwotę, trzeba byłoby wygrać z rzędu 138 gier, za każdym razem "rozbijając bank".