Niemiecka armia najwyraźniej wzoruje się na rosyjskich doświadczeniach z Ukrainy i zamierza zmienić swą strukturę bojową. Ujawnione plany rozwoju Bundeswehry pokazują, że powstać mają jednostki, jakich armia ta nie miała od wielu już lat. Generał Bogusław Pacek wskazuje, czego możemy spodziewać się po zachodnim sąsiedzie i skąd ta zmiana.

To, że Niemcy przyspieszyli ze zbrojeniami w sposób, jakiego przed rokiem nikt jeszcze się nie spodziewał, to fakt, ale okazuje się, iż zmiany dotyczą nie tylko wydatków na wojsko. Dotknąć mają też samej struktury wojska, a pierwsze przymiarki w tym kierunku ujawnił Hartpunkt.

Tajemnicza metamorfoza niemieckiej armii

Dziś trzon niemieckiej Bundeswehry stanowią dwie dywizje pancerne, jedna dywizja szybkiego reagowania oraz wielonarodowa brygada niemiecko-francuska. Jednostki te składają się głównie z brygad pancernych i grenadierów pancernych. Odpowiadając na oczekiwania NATO, Niemcy zgodzili się, że konieczne jest zwiększenie liczby wojska, czego efektem jest tworzenie nowej brygady pancernej która docelowo stacjonować ma na Litwie. Jednak jak informuje Hartpunkt, na najwyższych szczeblach niemieckiego dowództwa zapaść miała decyzja o powołaniu dożycia dwóch nowych brygad rozpoznania bojowego.

Szacuje się, że każda z nich liczyć ma od 3 do 5 tys. żołnierzy i składać się z lekkich oraz ciężkich batalionów rozpoznawczych. I kiedy element lekki Niemcy chcą wyposażyć w „pojazd rozpoznawczy nowej generacji”, to w przypadku ciężkiego, zamierzają sięgnąć po czołgi Leopard 2 A6.

„Jeśli te koncepcje zostaną faktycznie wdrożone, siły rozpoznawcze po ponad dwóch dekadach ponownie będą miały czołgi podstawowe. Ostatnie czołgi podstawowe Leopard 2 przekazano na początku XXI wieku ” – informuje Hartpunkt.

Postawienie na rozwój wojsk rozpoznania bojowego nie dziwi generała Bogusława Packa. Patrząc na zapowiadane zmiany w Bundeswehrze, ma on pewność, że Niemcy już zaczęli szykować się do wojny lądowej, a użycie w wojskach rozpoznawczych czołgów wskazuje, iż bacznie obserwują to, co dzieje się na Ukrainie.

- Użycie tego typu pododdziałów rozpoznawczych, w których skład będą wchodziły ciężkie czołgi, pozwoli na rozpoznanie, czym przeciwnik dysponuje, jak może się zachować. Dziś robią to Rosjanie wobec Ukraińców, pozorując niektóre ataki, albo atakując nie po to, aby pokonać, ale po to, żeby wymacać, gdzie Ukraińcy mają swoje główne siły i później je zaatakować – mówi DGP generał Pacek.

Alkomat w Sejmie i Senacie – zasady badania posłów i senatorów

Powoływanie do życia samodzielnych jednostek rozpoznawczych może też wskazywać, iż nasz sąsiad nie szykuje się jedynie do stacjonarnej wojny obronnej. Mobilne i dość mocne jednostki z łatwością będą bowiem mogły szarpać boki wojsk przeciwnika i stanowić mobilny element sił obronnych. Czy oznacza to, iż Bundeswehra ma jakiś inny plan? Jak wyjaśnia generał Pacek, dziś myślenie o wojnie obronnej zaczyna się zmieniać. I chociaż w doktrynie NATO nadal obowiązuje jedynie obrona terytoriów państw członkowskich, to już to, co dzieje się w cyberprzestrzeni pokazuje, czym w przyszłości może stać się obrona.

- Jeżeli jesteśmy już zaatakowani, to praktycznie jest już za późno. Dziś problemem cyberprzestrzeni jest, w którym momencie można zaatakować przeciwnika, gdy już wiemy, że on za chwilę będzie nas atakował, albo już atakował nas tydzień temu i pewnie znów to zrobi – wyjaśnia Bogusław Pacek.

Przypomina też, że podobną taktykę obrony wyprzedzającej historia zna doskonale. W Polsce oraz w innych państwach Zachodu dopiero nieśmiało zaczyna się dyskusja o przyszłych granicach obrony. Jeśli miałaby ona polegać na wyprzedzaniu, bądź przenoszeniu działań na terytorium przeciwnika, to bez silnych wojsk rozpoznania byłoby to zadanie bardzo trudne.

- My nadal mamy doktrynę obronną. Myślę, że NATO i wszystkie państwa czeka taka dyskusja i kwestia rozważenia decyzji, w których domenach to czekanie może spowodować, że będzie za późno – zaznacza generał Pacek.