Rosjanie nie czekali długo z kolejną prowokacją. Po wysłaniu nad Polskę 10 września ponad 20 dronów, poszli o krok dalej i trzema myśliwcami Mig-31 przedefilowali nad Estonią. Trwający ponad 10 minut przelot nad państwem NATO spowodował lawinę reakcji i domaganie się ukarania coraz większej bezczelności.
Rosjanie poszli o krok za daleko. Ostra reakcja NATO
Serię ostrych wypowiedzi zaczął wicepremier Radosław Sikorski, który na forum ONZ jasno dał do zrozumienia, co może czekać rosyjskie samoloty, jeśli nadal będą wlatywać w przestrzeń NATO jak do siebie. Ostrzegając przed „obłąkanym nacjonalizmem” Rosji, Sikorski zwrócił się wprost do Putina i jego ludzi.
- Mam tylko jedną prośbę do rosyjskiego rządu. Jeśli kolejna rosyjska rakieta lub statek powietrzny wejdzie w naszą przestrzeń powietrzną bez zezwolenia i zostanie zestrzelony, a wrak spadnie na terytorium NATO, to proszę, nie przychodźcie do nas, żeby o to skamleć. Zostaliście ostrzeżeni – powiedział polityk.
Rosyjskie media na tak jawne groźby zareagowały bardzo ostro. Zgodnie ze sprawdzoną sowiecką tradycją, zaprzeczyły jakimkolwiek naruszeniom obcej przestrzeni powietrznej, a Komsomolska Prawda wprost pisała o „histerii” polskiego ministra. Jego słowa padły jednak najwyraźniej na podatny grunt, a w podobnym tonie z radą do NATO wystąpił prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. W wywiadzie dla telewizji Fox News poradził on Sojuszowi, że może już czas, aby w odpowiedzi na rosyjskie prowokacje zastosować „model turecki”. Nawiązał tym samym do zdarzenia sprzed 10 lat, gdy podczas wojny w Syrii Rosja podobnie wlatywała swymi samolotami na tureckie niebo. Gdy 24 listopada 2015 r. rosyjski bombowiec Su-24 na dosłownie kilkanaście sekund wleciał w turecką przestrzeń powietrzną, Turcy natychmiast go zestrzelili.
- Wypracowaliśmy model pokojowy i myślę, że to by się im przydało – poradził Erdogan sojusznikom z NATO.
Wojskowi: Rosjanom trzeba dać nauczkę
Sugestia tureckiego prezydenta spodobała się polskim wojskowym. W ocenie generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki GROM i szefa BBN, wypowiedź ta była ostra, ale wyważona. I podobnie teraz powinien postąpić Sojusz.
- Trzeba działać zgodnie z prawem międzynarodowym, bez jakiegoś ekstremalnego podejścia. Uprzedzić, co jak sądzę, zostało teraz uczynione po tym, gdy granice Estonii zostały przekroczone, a następnym razem uruchomić już system zwalczania tego typu samolotów – mówi DGP generał Polko.
Nie nawołuje on co prawda od razu do strzelania do rosyjskich samolotów, ale nie wyklucza, że jeśli Rosjanie nie zrozumieją ostrzeżeń, to kiedyś może dojść do ostrzejszej odpowiedzi NATO. Ta niekoniecznie musi być czarno-biała i skutkować wrakiem rosyjskiego samolotu na ziemi państw NATO, ale musi pokazywać konsekwencję w działaniu.
- Potrzebne jest pokazanie stronie rosyjskiej konsekwencji, spójności, że jeżeli o czymś mówimy, to tak będziemy działać. Nie wystarczy wygrażać pięścią. Z pewnością sposób reakcji trzeba doprecyzować i ustalić, a nie najpierw wysłać rakietę, a potem pytać, czy się nie pomyliliśmy. Strona turecka już raz pokazała Rosji i teraz Rosjanie mają do nich szacunek – ocenia generał Polko.
Ostrzejszy odpór rosyjskim prowokacjom chciałby dać też generał Stanisław Koziej, były szef BBN. Zaznacza on jednak, że to nie powinna być jedynie decyzja Polski, ale zapaść musi w porozumieniu z sojusznikami.
- Przed naszym rządem, dyplomacją stoi ogromne zadanie, jak przekonać naszych sojuszników, aby taka decyzja się pojawiła. To jest nie do pomyślenia, aby Polska sama mogła podejmować takie działania na granicy wojny. Niby byśmy mogli, ale to byłoby ryzykowne i dlatego jako członek NATO powinniśmy doprowadzić do tego, aby taka decyzja zapadła na szczeblu Sojuszu. Tego typu komunikat powinien popłynąć, jako komunikat Sojuszu Północnoatlantyckiego: ostrzegamy, że jeżeli będą się powtarzać tego typu naruszenia przestrzeni powietrznej, intruzi będą zestrzeliwani – mówi generał Koziej.
NATO odpowiada Rosji. Środki militarne w grze
Odpowiedź NATO nadeszła w poniedziałek po południu, kiedy to zakończyło się posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej. W oficjalnym stanowisku Sojusz zapowiedział, że „Rosja nie powinna mieć wątpliwości: NATO i sojusznicy wykorzystają, zgodnie z prawem międzynarodowym, wszelkie niezbędne środki militarne i pozamilitarne, aby się bronić i odstraszać wszelkie zagrożenia ze wszystkich kierunków”. Zapowiedział też reakcję na takie zagrożenia w wybrany sposób i w miejscu oraz czasie, który NATO samo ustali.
Podczas spotkania z mediami, już po zakończeniu posiedzenia, sekretarz generalny NATO, Mark Rutte, podkreślił, że Sojusz zadziałał właściwie już 10 września, gdy nad Polską pojawiły się drony. Nie uniknął też odpowiedzi na pytania o zestrzeliwanie rosyjskich maszyn.
- Decyzje o tym, czy atakować obce samoloty są podejmowane w czasie rzeczywistym i zawsze opierają się na dostępnych danych wywiadowczych dotyczących stwarzanego zagrożenia – powiedział Rutte. Odnosząc się do wtargnięcia rosyjskich myśliwców na terytorium Estonii, sekretarz generalny przypomniał, że samoloty te zostały przechwycone przez lotnictwo NATO „bez eskalacji, ponieważ nie stwierdzono bezpośredniego zagrożenia”.
- Zadbamy o to, abyśmy zawsze mogli bronić się i odstraszać tam, gdy będzie to konieczne. Jesteśmy sojuszem defensywnym, ale nie jesteśmy naiwni. Widzimy więc, co się dzieje i czy jest to celowe, czy nie. Jeśli nie jest, to jest to jawna niekompetencja – powiedział Rutte.
Chłodna kalkulacja polskich polityków
O skuteczności działań NATO w kontekście ostatnich poczynań Rosji przekonana jest też duża część polskich polityków. I choć pojawiają się głosy, że następnym razem rosyjskie samoloty nie powinny unikną kary, to rządzący studzą emocje.
- W sensie werbalnym bardzo łatwo jest powiedzieć, że należy użyć siły kinetycznej, czy po prostu strącić. Natomiast zawsze musimy mieć na uwadze, że ci, którzy podejmują decyzje, muszą ważyć, jakie będą tego konsekwencje. Natomiast z drugiej strony to dowódcy, w szczególności Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych będzie musiał podejmować tę decyzję w oparciu o realną ocenę sytuacji. – mówi DGP poseł Andrzej Grzyb, przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej.
Podkreśla on też znacznie współpracy w ramach Sojuszu, co widać było 10 września, gdy nie tylko polskie wojsko zabrało się za zestrzeliwanie rosyjskich dronów. - Pomiędzy rozgroączkowaniem politycznym, a ostateczną decyzją powinna być właśnie ta chłodna kalkulacja w interesie państwa – apeluje poseł Grzyb.