Od 1 do 3 maja w szesnastu miastach w Polsce zorganizowano tymczasowe punkty szczepień, w których wszyscy zainteresowani szczepieniem przeciw COVID-19, mający aktywne e-skierowanie mogli się zaszczepić preparatem Johnson & Johnson. Po weekendowej akcji szczepień okazuje się, że osoby zapisane na szczepienie w tym tygodniu mają anulowane swoje terminy.

„Dworczyk, oddaj mi mojego Johnsona” - piszą na użytkownicy Twittera i jako dowód anulowania swojego terminu wstawiają screeny sosów, który otrzymują.

O problemach z zapisanymi już pacjentami, dla których nie ma dawek piszą także lekarze. Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielenogórskiego udostępnił wiadomość jaka dotarła do lekarzy od Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Czytamy w niej, że zamówienia na szczepionkę Johnson&Johnson zostały anulowane i nie zostaną zrealizowane z powodu pomniejszonej dostawy do Polski. Jednak Zieliński pisze: „Szczepionki zużyto na akcję propagandową w majówkę. Teraz zabrakło szczepionek dla punktów szczepień z umówionym pacjentami. Jutro zamiast przyjmować pacjentów, w każdym punkcie będziemy przekładać wizyty kilkudziesięciu pacjentów i tworzyć nowe harmonogramy. Ręce opadają.”

Podobnych odpowiedzi zdenerwowanym internautom udziela profil #SzczepimySię: „Szczepionki, które dostarczono na majówkową akcje szczepień pochodziły z osobnej puli przeznaczonej wyłącznie na ten cel. Zmniejszenie dostaw do punktu szczepień produktu firmy J&J wynika z ograniczenia przez producenta dostawy do Polski.”