W związku z ostatnią decyzją o zamknięciu turystyki zimowej opracowujemy plan wsparcia dla gmin górskich i całych subregionów turystycznych - mówi Jarosław Gowin dla DGP

Wicepremier Jarosław Gowin obiecuje w rozmowie z DGP plan wsparcia dla subregionów turystycznych dotkniętych restrykcjami covidowymi. Pomoc ma iść w setki milionów złotych. Jednocześnie podkreśla, że korygowana jest lista branż, które będą mogły skorzystać z najnowszej tarczy. Padają też zapowiedzi planów rządu na okres po wygaszeniu pandemii. To m.in. programy inwestycyjne skierowane do najbardziej perspektywicznych sektorów z polskim kapitałem. Po nowym roku Zjednoczona Prawica ma ustalić dalszy plan działania. Solidarna Polska ma w nim forsować zmiany w sądownictwie, PiS – w organizacji szpitali, a Porozumienie – w gospodarce.

Rząd dokręca śrubę w kwestii obostrzeń, choć daleko nam do spełnienia kryteriów “narodowej kwarantanny”, o których była mowa w strategii zaprezentowanej w listopadzie. Ile warte są te plany, skoro sam rząd ich się nie trzyma?

Dotrzymaliśmy słowa - do 27 grudnia nie będzie żadnych zmian decyzji. Ale musimy reagować na zmieniającą się sytuację epidemiczną. Pojawiają się nowe odmiany koronawirusa. W Europie Zachodniej znów gwałtownie rośnie liczba zakażeń. A epidemiolodzy prognozują coś, czego nie wiedzieliśmy jeszcze w listopadzie, że okresem największego wzrostu liczby zachorowań, w czarnym scenariuszu idącego w dziesiątki tysięcy dziennie i przekraczającego możliwości służby zdrowia w całej Europie, będzie luty. Dlatego po okresie zarówno rozmrożenia gospodarczego, jak i ułatwień w relacjach międzyludzkich, musimy wejść w fazę kolejnych punktowych ograniczeń. To wszystko jest zgodne z metodą, którą w marcu ogłosił słynny brytyjski epidemiolog Tomas Pueyo - to metoda młota i tańca. Zgodnie z nią są okresy, gdy w wirusa trzeba uderzyć młotem, zamrażać gospodarkę i kontakty społeczne, a potem nadchodzi faza tańca, czyli punktowych rozluźnień, ale ze świadomością, że możliwe są kolejne obostrzenia.

Gdy patrzy się na prognozy naukowców z ICM UW, to tam nie widać żadnego zagrożenia trzecią falą. Zgodnie z ich prognozą pod koniec stycznia zachorowania powinny spaść do 2-4 tysięcy dziennie.

Opieramy się na wielu prognozach. Ważna jest też współpraca rady medycznej skupionej przy premierze Morawieckim z ośrodkami zagranicznymi. To właśnie w oparciu o prognozy rady medycznej rząd podjął decyzję o całkowitym zamknięciu hoteli, stacji narciarskich i wprowadzeniu dość drakońskich obostrzeń w związku z sylwestrem. Proszę też zwrócić uwagę, że po raz kolejny zapowiedzieliśmy te obostrzenia z odpowiednim wyprzedzeniem, o co od dawna apelowali przedsiębiorcy.

Pojawiają się wątpliwości, na ile umocowane prawnie jest wprowadzenie de facto godziny policyjnej na wieczór i noc sylwestrową.

Powiem to jako były minister sprawiedliwości: gdzie dwóch prawników, tam cztery opinie (śmiech). Rząd nie widzi żadnych podstaw do kwestionowania legalności tego przepisu. Wprowadzamy go w oparciu o ustawę o stanie epidemii.

Jak wyobraża pan sobie teraz poszukiwanie balansu między ochroną zdrowia i życia a ochroną gospodarki?

Cały czas staramy się to równoważyć. Nawet po obostrzeniach, które wejdą od 28 grudnia, reżim sanitarny w Polsce będzie dużo łagodniejszy niż w większości krajów europejskich. Jest też łagodniejszy niż wiosną - w 100 proc. funkcjonuje przemysł, szerszy jest też zakres dostępności do usług. Moja przydługa fryzura nie wynika z tego, że zakład fryzjerski jest zamknięty, tylko z tego, że nie mam czasu się tam wybrać.

Rząd uruchomił kolejną tarczę, ale wciąż pojawia się wiele apeli o pomoc. Ktoś na Twitterze napisał: Prowadzę działalność pod kodem PKD 55.20.Z (obiekty noclegowe turystyczne i miejsca krótkotrwałego zakwaterowania), nie przysługuje mi jakakolwiek pomoc. Jako drugi, lecz niedominujący kod PKD 56.10.A (restauracje i inne stałe placówki gastronomiczne). Spadek obrotów w listopadzie około 90 proc., w grudniu zarobiłem 0 słownie zero złotych. Za co mam żyć?”.

Analizujemy kod po kodzie, uzgadniamy wszystko z Ministerstwem Finansów. Jeśli chodzi o branżę turystyczną i gastronomiczną, to przygotowujemy nowe rozwiązania. Także ten opisywany przez panów przypadek będzie analizowany. W ostatniej ustawie covidowej wyposażyliśmy rząd w prawo rozszerzania bądź zawężania listy branż objętych pomocą w drodze rozporządzeń. Dlatego możemy na bieżąco reagować i uwzględniać możliwie dużo niuansów.

Opozycja twierdzi, że trzeba odejść od schematu pomocy opartego o PKD, bo w ten sposób zawsze jakaś branża, równie poszkodowana co inne, nie załapie się na pomoc.

Problem dotyczy raczej zróżnicowanej sytuacji w obrębie poszczególnych branż. Ale jeżeli ktoś z polityków opozycji ma lepszy pomysł na pomoc dla przedsiębiorców, to szczerze i serdecznie proszę o kontakt ze mną. Na razie opozycja diagnozuje problemy, które i rząd dostrzega. Żadna konkretna propozycja ulepszenia metody pomocy przedsiębiorcom ze strony opozycji nie padła. Jedno jest poza dyskusją. Obecna pomoc musi mieć zupełnie inny charakter niż tarcza wiosenno-letnia. Ogromna większość sektorów gospodarczych ma się dobrze, przynajmniej na tle Europy. Skierowanie tak szerokiej pomocy jak wiosną byłoby bezzasadnym marnotrawstwem. Każdego dnia odkąd wszedłem do ministerstwa, powtarzam sobie słowa Margaret Thatcher, że rząd nie ma własnych pieniędzy. Mamy wyłącznie pieniądze panów redaktorów, naszych czytelników i ogółu społeczeństwa. Dlatego każdą złotówkę trzeba szanować. Wiosenna pomoc była niezbędna do uratowania tysięcy firm i milionów miejsc pracy. Jednak w oczywisty sposób powiększyła dług publiczny. Teraz musimy koncentrować pomoc na tych kilkudziesięciu branżach, które rzeczywiście przechodzą przez pandemię w sposób dramatycznie trudny. Jedyna metoda, którą ja widzę, to analiza kodu PKD i podejmowanie jednostkowych decyzji.

W jaki sposób odsiewacie tych, którzy na pomoc państwa liczyć nie mogą?

Punktem wyjścia jest tworzona w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii lista branż administracyjnie zamkniętych oraz takich, które są z nimi połączone w jeden łańcuch gospodarczy. Obie listy są tworzone w praktycznie codziennym dialogu z przedsiębiorcami. Następnie propozycje naszego resortu trafiają wraz z konkretnymi wyliczeniami do Ministerstwa Finansów. To między tymi resortami uciera się jakiś konsens, panowie pewnie się domyślają, jak w tym procesie podzielone są role. W przypadkach spornych różnice zdań rozstrzyga premier.

Ma pan na celowniku kolejne branże, które powinny zostać objęte pomocą?

Oczywiście, ale nie chcę uprzedzać decyzji Rady Ministrów. Pracujemy nad pomocą nie tylko dla przedsiębiorców. W związku z ostatnią decyzją o praktycznym zamknięciu turystyki zimowej wypracowujemy teraz plan wsparcia dla gmin górskich i całych subregionów turystycznych. Mam na myśli Podhale, Sądecczyznę, Beski Żywiecki czy gminy sudeckie. W Krajowym Planie Odbudowy przygotowaliśmy kilka projektów szerokich inwestycji publicznych w turystykę, miejscowości uzdrowiskowe itp. W świetle ostatnich obostrzeń nie możemy jednak czekać do drugiej połowy, kiedy pojawią się fundusze unijne. Przygotowujemy więc pilną pomoc ze środków krajowych. Trafi ona do samorządów.

Czyli wójt czy burmistrz otrzyma od rządu jakąś pulę pieniędzy i dalej to on będzie nią zarządzał?

Pośrednio tak. Z budżetu państwa chcemy pokryć inwestycje gminne lub powiatowe, dzięki czemu samorządy będą mogły zaoszczędzić środki i przesunąć je na pomoc dla przedsiębiorców. Z perspektywy ministerstwa nie da się wychwycić wszystkich przypadków, z perspektywy wójta, burmistrza czy starosty już tak. To dlatego jestem takim entuzjastą zasad pomocniczości i samorządności. Im więcej władzy w samorządach, tym sprawniej funkcjonuje państwo.

Mamy wrażenie, że jest spore grono polityków Zjednoczonej Prawicy, które nie podpisałoby się pod tym stwierdzeniem.

Siłą Zjednoczonej Prawicy jest pluralizm. Moja partia, Porozumienie, reprezentuje nurt prawicy proeuropejskiej, progospodarczej i prosamorządowej.

O jak dużych środkach mówimy w kontekście tej pomocy dla gmin i regionów turystycznych?

Na pewno idących w setki milionów. W skali całej turystyki pomoc sięga już kwot wielomiliardowych. Z samej pierwszej tarczy firmy turystyczne otrzymały 4-5 mld.

Te pieniądze zostaną wydane w ramach liczącego 12 mld zł Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL) czy poza nim?

Mamy wypracowany mechanizm dystrybucji środków w ramach RFIL. Moim zdaniem najprostszym rozwiązaniem byłoby powiększenie tej puli o środki niezbędne na pomoc dla gmin turystycznych.

Nie milkną echa wokół tego, w jaki sposób rząd rozdziela drugą, liczącą 6 mld zł, transzę środków z RFIL. Pojawiło się mnóstwo przykładów świadczących o tym, że pieniądze rozdano według klucza politycznego.

Za pierwszym razem wszystko rozstrzygał obiektywny algorytm opracowany w naszym ministerstwie. Drugą transzę rozdzielano analizując projekt po projekcie. Gdyby jednak rozstrzygał klucz polityczny, to nie pominięto by takich miejsc jak Racibórz czy gmina Ełk, gdzie rządzą samorządowcy z Porozumienia.

Do niedawna trzecia fala zakażeń nie była brana na poważnie pod uwagę, ale sam pan wspomniał, że pandemia ewoluuje i działa na gospodarkę dużo bardziej selektywnie niż wiosną. Jakie będzie odbicie gospodarcze w 2021 roku?

Wydaje się, że rok 2021, zwłaszcza druga połowa, będzie czasem przezwyciężenia recesji w skali Polski, Europy i większości świata. Ale ten wzrost zapewne nie będzie aż tak dynamiczny, jak szacowano to jeszcze kilka tygodni temu. W przypadku Polski spodziewam się wzrostu przekraczającego 3 proc., a w scenariuszu optymistycznym z przodu pojawi się czwórka.

Jakie są pomysły w rządzie, by wesprzeć ten wzrost?

Niedawno ogłosiłem “Plan dla Pracy i Rozwoju”. Jego ważnym komponentem będzie nowa polityka przemysłowa, nad którą pracuje min. Robert Tomanek. Inny segment to zielony ład i mieszkalnictwo, za co odpowiedzialna jest min. Anna Kornecka. Dodatkowo wraz z min. Markiem Niedużakiem tworzyć będzie tarczę prawną, którą chcemy osłonić przedsiębiorców. Bardzo kluczowe dla tego ministerstwa będzie też połączenie obszaru gospodarki z obszarem pracy. Na ogół były one ustawiane w rządzie w kontrze do siebie. Teraz za szukanie synergii odpowiadać będzie mój bliski, długoletni współpracownik, min. Iwona Michałek.

W tej chwili mamy ulgę innowacyjną, szykowana jest ulga na robotyzację, rząd pracuje nad kolejnymi. Ale czy rząd planuje przekierować strumień środków na konkretne projekty?

W pierwszych 4 latach naszych rządów rozwiązania stymulujące rozwój były adresowane do całej gospodarki. Ostatni rok upłynął pod znakiem walki z pandemią. Moim zdaniem nadchodzi czas na uzupełnienie działań horyzontalnych o właściwą politykę sektorową. Pracujemy nad nią w oparciu o odpowiednio zbudowaną skomplikowaną metodologię i białą księgę wypracowaną wspólnie z ekspertami i biznesem. Typujemy te sektory polskiej gospodarki, które mają największy potencjał rozwojowy, zwłaszcza jeśli chodzi o eksport, bo to on przynosi największą wartość dodaną. Pod uwagę bierzemy szereg kryteriów: wpływ na PKB, rynek pracy, a w przypadku branż dotkniętych kryzysem - koszty utrzymania, a także koszty odbudowy. Nie ukrywam, że chcę kierować się dodatkowym kryterium, które budzi kontrowersje, ale moim zdaniem powinno stanowić przesłanie wszystkich działań rządowych. Mam na myśli kryterium kapitału narodowego. Inne środki powinniśmy przeznaczać na rozwój sektora, który w 95 proc. znajduje się w rękach polskich, a inne na rozwój sektora w większości opanowanego przez kapitał zagraniczny.

Komisja Europejska nie będzie na to patrzeć krzywym okiem?

Obiekcje mogłyby się pojawić, gdybyśmy w ramach poszczególnych sektorów różnicowali podmioty w zależności od charakteru kapitału.

W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Morawieckiego były pomysły na sektorowe podejście, co miało zaowocować takimi projektami jak Luxtorpeda, prom czy samochód elektryczny. Ale to się nie udało.

Pandemia zresetowała politykę wszędzie na świecie. Świat postpandemiczny wymaga nowych impulsów, nie tyle wielkich strategii rozwojowych, co konkretnych planów działania. Wspomniał pan o samochodach elektrycznych - jest wiele moich wypowiedzi z poprzedniej kadencji, w których sugerowałem sceptycyzm co do tego kierunku. Uważałem, że powinniśmy położyć nacisk raczej np. na energetykę wodorową. Ona dużo szybciej przybliży nas do suwerenności energetycznej i neutralności klimatycznej. Dziś jako minister odpowiedzialny za gospodarkę mogę podejmować konkretne decyzje. Ostatnio podpisałem tzw. europejski manifest wodorowy. Trwają rządowe konsultacje nad strategią wodorową. Moje ministerstwo ma w nazwie człon „technologia”. Będę dążył do modernizacji polskiej gospodarki, nie tracąc jednak z oczu sektorów tradycyjnych, w których polskie firmy mają przewagi konkurencyjne.

Ale na razie technologia wodorowa jest droższa od elektrycznej?

To prawda. Ale rozwój technologii wodorowych jest bardzo szybki, a towarzyszy mu spadek kosztów. Dodam zresztą, że za jedno z głównych moich zadań uważam polonizację technologii. Jest to szczególnie ważne w kontekście zielonego ładu. Jeśli nie wypracujemy konkurencyjnych rynkowo polskich technologii i nie wzmocnimy polskich firm, to dziesiątki miliardów złotych, które inwestować mamy w transformację energetyczną, trafią głównie za granicę.

Kiedy możemy się spodziewć pieniędzy z Funduszu Odbudowy?

Na przełomie pierwszego i drugiego półrocza.

A kiedy będzie głosowany w polskim Sejmie?

Luty-marzec.

W jakiej kondycji jest koalicja po niedoszłym wecie? Mieliśmy spór w rządzie i ostre stanowisko Solidarnej Polski, która uderzała w premiera.

Przeszliśmy przez trudny wiraż, ale wychodzimy na prostą. Dla mnie deklaracja zarządu Solidarnej Polski o pozostaniu w koalicji resetuje tamten spór. Uznaję prawo SP do zagłosowania inaczej w sprawie Funduszu Odbudowy niż dwie pozostałe partie Zjednoczonej Prawicy. Rozumiem także, że Solidarna Polska decydując się na pozostanie w koalicji będzie podporządkowywać się pozostałym ustaleniom z brukselskiego szczytu.

Solidarna Polska zagłosuje przeciwko jednemu z filarów gospodarczej polityki rządu. Jarosław Kaczyński też będzie w tym punkcie pobłażliwy?

Jeśli mamy razem rządzić, musimy szanować swoją podmiotowość. Wiosną doprowadziłem do przesunięcia wyborów i odejścia od nierealnego trybu korespondencyjnego. Postawiłem na szali wszystko, złożyłem dymisję, bo chodziło o jeden z filarów demokratycznego państwa prawa, a następnie osiągnąłem cel. Z kolei dla Solidarnej Polski jednym z filarów walki o suwerenność naszego kraju był sprzeciw wobec rozporządzenia o warunkowości. Moim zdaniem stanowisko kolegów z SP jest fundamentalnie nietrafne, ale nie mogę im odmawiać prawa, by w ważnej dla nich sprawie zajmowali stanowisko odrębne od reszty obozu.

Co kilka miesięcy mamy w tej koalicji kryzys. Czy dotrwa do końca tej kadencji?

Nietypowa raczej była sytuacja w poprzedniej kadencji, kiedy PiS nie potrzebowało do przegłosowania ważnych kwestii głosów ani Porozumienia, ani Solidarnej Polski, bo mogło się posiłkować posłami wywodzącymi się z ruchu Kukiz’15. W tej kadencji obóz rządowy ma charakter realnej koalicji. Partią nadrzędną jest oczywiście PiS. Ale nie zmienia to faktu, że są zagadnienia, w których PiS musi negocjować poparcie dla swojego stanowiska z jednym bądź z drugim koalicjantem i nie zawsze je uzyska.

Dokąd taka droga upodmiotowienia obu ugrupowań koalicyjnych będzie prowadziła? Czy to oznacza oddzielny start Porozumienia i Solidarnej Polski w roku 2023?

Najważniejsze, byśmy zachowali jedność obozu rządowego do 2023 roku. Co będzie dalej, trudno dziś wyrokować. Umowa koalicyjna nie rozstrzyga tej sprawy. Dla Porozumienia scenariuszem numer 1 jest kontynuacja formuły Zjednoczonej Prawicy.

Widzimy ciągłe awanse PiS-u do PSL-u czy wciągnięcie ludowców do rządu. To realna opcja w tej kadencji?

Z mojego punktu widzenia Polskie Stronnictwo Ludowe jest naturalnym partnerem. W wielu obszarach, na przykład gospodarki, ale także jeśli chodzi o pewien model uprawiania polityki opartej o kompromis i szacunek Porozumienie i PSL pod kierunkiem Władysława Kosiniaka-Kamysza są sobie bliskie. Nie zmienia to faktu, że najlepszą formułą dla Polski do roku 2023 jest rząd Zjednoczonej Prawicy w obecnym kształcie.

Do 2023 r., a dalej pan nie przesądza?

Na razie musimy się skoncentrować na tej wielkiej i coraz okrutniejszej wojnie, jaką jest walka za pandemią. To na pewno zmieni postawy wyborcze Polaków, może doprowadzić do głębokiego przeobrażenia sceny politycznej, Dziś jest za wcześnie, by snuć jakiekolwiek scenariusze.

Wracając do kwestii unijnych, jest pan przekonany, że rząd po szczycie nie ma wątpliwości jak będzie stosowane rozporządzenie?

Na razie nic nie wskazuje, żeby dżentelmeńskie porozumienie zawarte podczas posiedzenia Rady Europejskiej mogło być przez kogokolwiek naruszane.

To nie brzmi jak bardzo silne gwarancje. Ze słów premiera można było odnieść, że konkluzje są tak mocne, jak gdyby były zawarte w prawie pierwotnym.

W polityce ważniejsza od przepisów jest wola polityczna. Rozstrzygnięcia, jakie zapadły w Brukseli, są lepszym zabezpieczeniem polskiego interesu niż zmiana rozporządzenia, czego domagała się Solidarna Polska. Rozporządzenie można zmienić w grudniu w zgodzie z oczekiwaniami Polski, a następnie w maju odwrócić jego sens...

Wola polityczna też się może zmienić….

To nie takie proste. Korekty konkluzji Rady Europejskiej muszą być zatwierdzone przez samą Radę, a więc jednomyślnie. W tym sensie rozwiązania, za którymi opowiedzieliśmy się we trójkę z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim, są dużo skuteczniejszą gwarancją respektowania polskich interesów.

Rozmawialiśmy o gospodarczym otwarciu rządu w nowym roku a co będzie na politycznej agendzie? Wcześniej były zapowiedzi zmian w sądownictwie, przekazania ujednolicenia nadzoru szpitali czy nawet podziału Mazowsza. Co z tą agendą?

Na początku roku odbędzie się spotkanie Rady Koalicji. Każda z trzech partii położy na stole swoje projekty. Wiemy, że Solidarna Polska będzie chciała forsować kolejne pomysły dotyczące sądownictwa. PiS zamierza zaproponować nowe rozwiązania w ochronie zdrowia, czyli podporządkowania większości szpitali NFZ lub ministrowi zdrowia. Porozumienie skoncentruje się na rozwiązaniach progospodarczych. Przygotujemy także pakiet zmian dotyczący tarczy prawnej, mieszkalnictwa czy Zielonego Ładu.

Rozmawiał pan z ministrem Gut-Mostowym w sprawie sytuacji z jego hotelem, który mimo zakazu miał przyjmować rezerwacje?

Na nagraniu, które miało dotyczyć rzekomo jego hotelu, słychać głos męski. Tymczasem od lat na recepcji pracują tam kobiety. Minister pokazał także dane za listopad, wówczas średnio nocowała tam jedna osoba dziennie. Dziś hotel jest już zamknięty. To tyle w temacie rzekomych nadużyć.

Wkrótce ruszają szczepionki, pan się zaszczepi?

Oczywiście, że tak. Jeśli trzeba zachęcić społeczeństwo, mogę się zaszczepić jako pierwszy, a jeśli będą kolejki, ustawię się na samym końcu. Wbrew rozmaitym współczesnym zabobonom nie mam wątpliwości, że szczepionki są zbawieniem dla ludzkości.

Rząd się nie poślizgnie na masowych szczepieniach?

Logistycznie to największe tego typu wyzwanie dla polskiego państwa od szczepień na polio. Jestem przekonany, że procedury przygotowane pod kierunkiem niezwykle sprawnego ministra Dworczyka zdadzą egzamin.