W poniedziałek górniczy związkowcy zawarli porozumienie z ministrem energii i obiecali zakończenie protestu w kopalni Silesia, który rozpoczęli tuż przed Wigilią. Miłosz Motyka zgodził się na objęcie alokacją i świadczeniami osłonowymi pracowników zatrudnionych pod ziemią oraz pracowników zakładu przeróbki mechanicznej węgla zgodnie z zasadami znowelizowanej właśnie ustawy o funkcjonowaniu górnictwa. Działania legislacyjne ma podjąć do końca lutego.

Chodzi m.in. o uprawnienia do urlopów górniczych, czyli 80 proc. wynagrodzenia obliczanego jak za urlop wypoczynkowy, bez obowiązku wykonywania pracy (nawet do pięciu lat przed nabyciem praw emerytalnych) oraz jednorazowe odprawy w kwocie 170 tys. zł pod warunkiem trzyletniego stażu pracy w zakładzie górniczym. Silesia należy do prywatnego właściciela; jej głównym udziałowcem jest firma Bumech, która zainwestowała w nią w 2021 r. Przed nią właścicielem kopalni była czeska spółka, która jednak uznała wydobycie za nierentowne, a wcześniej Silesia była państwowa. Przeciwko planom jej likwidacji, także w związku z nierentownością, protestowali górnicy na początku lat 2000. i w efekcie znaleźli prywatnego inwestora.

Czego chcieli górnicy?

Teraz kopalnia znów znajduje się na skraju upadłości. Prowadzone jest postępowanie sanacyjne, które ma ją przed tym uchronić. Wniosek o jego umorzenie został złożony do sądu na początku grudnia, bo Bumech złożył ofertę… dzierżawy kopalni i przejęcia pracowników na zasadach art. 23 (1) prawa pracy. Mówi on, że co do zasady nowy pracodawca przejmuje pracowników z zachowaniem dotychczasowych warunków pracy i płacy, jednak wprowadza możliwość zmiany umowy w ciągu dwóch miesięcy za siedmiodniowym uprzedzeniem. W połowie grudnia związkowcy dostali pismo od zarządcy masy sanacyjnej zapowiadające zwolnienia grupowe. Dotyczy ono 754 pracowników, a więc całej załogi Silesii.

Związki zaczęły protest. Kilkudziesięciu górników nie wyjechało na powierzchnię po zakończeniu zmiany. Równocześnie w Sejmie kończyło się procedowanie nowelizacji ustawy, która określa zasady sukcesywnego likwidowania kopalń, wsparcia finansowego państwa w tym procesie, a przede wszystkim osłon socjalnych dla pracowników.

W ocenie skutków regulacji, która była dołączona do projektu, oszacowano, że koszt likwidacji kopalń węgla kamiennego w ciągu najbliższych 10 lat wyniesie 11,3 mld zł.

Silesia nie znalazła się na liście objętej tymi zapisami nie dlatego, że jest prywatna. Jak uzasadniał wiceminister energii Marian Zmarzły, formalną przeszkodą było trwające postępowanie sanacyjne.

Górnicy żądali „równego traktowania podmiotów wydobywających węgiel kamienny w Polsce ze szczególnym naciskiem na pracowników”, spotkania z ministrem Motyką oraz z prezydentem Karolem Nawrockim i wypłaty zaległego dodatku barbórkowego. W miarę trwania protestu zmieniali postulaty, a tuż przed spotkaniem z Motyką domagali się już objęcia pracowników Silesii przepisami znowelizowanej ustawy górniczej i gwarancji pracy dla chętnych w kopalni najbliżej ich miejsca zamieszkania.

Nieuczciwa konkurencja ze strony państwowych kopalni węgla?

Nierówne traktowanie zarzucał także rządowi sam Bumech. Firma 26 listopada złożyła skargę do Komisji Europejskiej dotyczącą pomocy publicznej dla kopalń. Argumentowała, że jej adresatami są spółki z wyłącznym udziałem Skarbu Państwa, co zaburza uczciwą konkurencję rynkową. „Mechanizm wsparcia obejmuje w szczególności wprowadzenie dofinansowania, które w praktyce stanowi mechanizm pokrywania różnicy pomiędzy kosztami produkcji a przychodem ze sprzedaży węgla. Wybrane spółki są w sposób ciągły dofinansowywane, całkowicie zaburzając mechanizmy wolnego rynku, gdyż otrzymują dotację wyższą od ceny rynkowej produktu” – napisał właściciel Silesii w skardze do KE. I dodawał, że z podobnej pomocy wykluczone zostały spółki z częściowym i wyłącznym udziałem kapitału niepaństwowego. W efekcie, zdaniem Bumechu, państwowe kopalnie nie muszą ponosić konsekwencji nierentownego wydobycia węgla, kontrolując jednocześnie rynek wydobycia i dystrybucji.

Rok wcześniej podobną skargę firma napisała do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zarzucając Polskiej Grupie Górniczej stosowanie dumpingowych cen. Nie oznacza to jednak, że Silesia sama nie korzystała z pomocy publicznej. Z rejestru UOKiK wynika, że nominalna wartość takiej pomocy przekroczyła w sumie 122 mln zł, z czego ponad 56 mln zł od 2021 r. Motyka przed spotkaniem z górnikami deklarował, że „państwo nie może przejmować odpowiedzialności za decyzje właściciela, który korzystał z publicznego wsparcia, a teraz konsekwencje miałyby spaść na wszystkich podatników”. Ostatecznie jednak zgodził się na ustępstwa.

Zgodnie z porozumieniem alokacja i ustawowe osłony mają być uruchomione tylko w przypadku upadłości kopalni, a nie na życzenie i zgodnie z miejscem zamieszkania. Na dodatek mają one dotyczyć tylko „pracowników zatrudnionych pod ziemią oraz pracowników zakładu przeróbki mechanicznej węgla”. To istotne, bo w trakcie nowelizowania ustawy jej zapisy zmodyfikowano tak, by osłony trafiły do wszystkich pracowników. Co również istotne, ustawa górnicza na równi z pracownikami zatrudnionymi pod ziemią traktuje także funkcyjnych związkowców.

Popękane domy na skutek szkód górniczych

– Jedynymi beneficjentami ostatnich rozmów z rządem są górnicy. Po kolejny raz zapomniano o poszkodowanych w wyniku działalności kopalni – mówi nam mieszkaniec Goczałkowic-Zdroju. To gmina, której mieszkańcy od lat domagają się naprawy szkód górniczych, jakie wyrządziła Silesia, lub wypłaty odszkodowania. Wielu mieszkańców ma popękane domy, niektórzy dostali zakaz ich użytkowania wydany przez nadzór budowlany. Zgodnie z przepisami mieszkańcy nie mogą sprzeciwić się ruchowi górniczemu pod swoimi domami, jednak w myśl prawa górniczego i geodezyjnego do ich naprawy jest zobowiązany właściciel kopalni.

Właściciel Silesii tego nie robi, gdyż roszczenia mieszkańców zostały włączone do masy sanacyjnej, czyli miały być objęte przyszłym układem z wierzycielami na równi np. z bankami, ubezpieczalniami czy podwykonawcami kopalni. – Z punktu widzenia górników i ich rodzin wywalczone gwarancje to dobra wiadomość. Oni sami nic w tej sprawie nie zawinili, więc nie powinni zostać pozostawieni na lodzie – uważa Katarzyna Leśko, radczyni prawna Fundacji Frank Bold. Dodaje, że po raz kolejny w kopalni Silesia interesy sektora przeważyły nad interesami dotyczącymi ochrony środowiska i mieszkańców.

Wiceminister Zmarzły mówi DGP, że podczas rozmów dotyczących PG Silesia poruszono kwestię szkód górniczych. – We wtorek rano w Ministerstwie Energii odbyło się osobne spotkanie z przedstawicielami gminy Goczałkowice-Zdrój, w tym z panią wójt. ME nie jest bezpośrednim adresatem skarg mieszkańców, za usuwanie szkód odpowiada spółka. Mimo to planujemy przyjrzeć się tej sprawie i wesprzeć gminę w ramach kompetencji ministerstwa – deklaruje.

Grzegorz Babij, przewodniczący Solidarności w PG Silesia, solidaryzuje się z mieszkańcami i liczy, że odszkodowania zostaną im jak najszybciej wypłacone. – Aby tak się stało, kopalnia musi jednak działać i zarabiać pieniądze. Należy też pamiętać, że domy powstały na terenach działalności górniczej. Część z nich nie powinna była otrzymać pozwolenia na budowę – podkreśla. W podobnym tonie wypowiada się Marcin Sutkowski, największy udziałowiec Bumechu. – Aby mieszkańcy odzyskali odszkodowania za zaistniałe szkody górnicze, kopalnia nie może zbankrutować. To spowodowałoby chaos w całej lokalnej społeczności, nie tylko dla pracowników. Konieczne jest zawarcie układu z wierzycielami, w tym z mieszkańcami, wobec których kopalnia ma zobowiązania – mówi.

Kolejna nowelizacja ustawy górniczej będzie konieczna?

Sutkowski dodaje, że aby uniknąć nowych szkód, można by zamknąć obszar górniczy Zachód. – Dzięki temu nie powstawałyby nowe szkody, m.in. w Goczałkowicach-Zdroju. Obecnie ta opcja jest analizowana – tłumaczy w rozmowie z DGP. Zawarcie układu z wierzycielami nie gwarantuje jednak pełnej wypłaty odszkodowań. – Rozwiązaniem może być regulacja ustawowa, która w sposób kompleksowy rozwiąże kwestię odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody górnicze, np. w razie kłopotów przedsiębiorcy górniczego z wypłacalnością lub związanych z problemami w ustaleniu jego następcy prawnego. Na takie rozwiązanie wskazywał prezes Wyższego Urzędu Górniczego w uwagach do projektu ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w piśmie z 30 stycznia 2025 r. Niestety nie zostały uwzględnione w ostatecznej wersji ustawy – podkreśla Katarzyna Leśko.

18 grudnia Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach zatwierdził nowy plan ruchu dla Silesii na lata 2026–2027. „Zaproponowane w planie ruchu rozwiązania techniczno-organizacyjne powinny zapewnić bezpieczeństwo załogi i ruchu zakładu górniczego” – napisał sekretarz urzędu.