Gdy pojawiliśmy się na granicy w ramach operacji „Bezpieczne Podlasie”, byliśmy zszokowani, jak słabe jest tam zabezpieczenie medyczne. Nie było całodobowego dyżuru Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w rejonie, gdzie stacjonują polscy żołnierze, ani wystarczającego zaplecza karetek. Brakowało wsparcia 10. Brygady Kawalerii Pancernej z ciężkimi wozami opancerzonymi, co uniemożliwiało ewakuację medyczną pod ewentualnym ostrzałem. W takich wysuniętych bazach, jak Bezpieczne Podlasie, żołnierze stacjonują przez kilka miesięcy i potrzebują pełnego zaplecza – szpitalnego, psychologicznego czy związanego z wiarą. Tymczasem pod granicą mieli do dyspozycji jednego psychologa i ani jednego księdza. Wbrew temu, co PiS mówi o tym rządzie, to my zapewniliśmy im kontakt z duchownymi. Częściowo budujemy system od nowa, częściowo bazując na doświadczeniach z granicy i z Ukrainy. Kierunek zmian wyznaczała m.in. tragedia sierżanta Mateusza Sitka oraz praktyczne doświadczenia z obserwacji ukraińskiego frontu.
Wojska Medyczne i WAM to zupełnie niezależne instytucje
W strukturach sił zbrojnych funkcjonuje wiele instytucji odpowiedzialnych za służbę zdrowia. Mamy departament wojskowej służby zdrowia w MON, który nadzoruje wojskowe instytuty medyczne, Zarząd Wojskowej Służby Zdrowia w Dowództwie Generalnym, odpowiadający za żołnierzy medyków w jednostkach, oraz Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych, zajmujący się logistyką i zakupami sprzętu medycznego. Naszym celem było uporządkowanie tego systemu. Dlatego najpierw postanowiliśmy opracować i zamknąć koncepcję Wojsk Medycznych (WM) oraz powołać ich dowództwo. Dopiero po stworzeniu tej spójnej struktury możemy w pełni przemyślany sposób zająć się odbudową WAM.
Od wielu lat w Sztabie Generalnym obowiązuje zasada, że dowództwa powinny być rozproszone. Przykładowo – Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych działa w Bydgoszczy, Korpus Polski ma siedzibę w Krakowie, a Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Przestrzeni w Legionowie. Zadania WAM i WM są różne. Akademia ma kształcić przyszłych medyków wojskowych, rozwijać medycynę pola walki oraz współpracować z uczelniami cywilnymi, WM – odpowiadać za zarządzanie systemem medycznym armii – szpitalami polowymi, planowaniem działań na wypadek kryzysu oraz współpracą ze szpitalami wojskowymi i cywilnymi. W armii funkcjonują plany i procedury działania systemu medycznego w sytuacjach kryzysu i wojny. Jednak konieczne jest stworzenie nad nimi jednolitej, dowódczej struktury WM, która będzie w stanie skutecznie je realizować i koordynować. Wraz z jej budową WM będą stopniowo przejmować kolejne obszary odpowiedzialności. To proces, który zapewne potrwa kilkanaście miesięcy. Gdy Dowództwo WM osiągnie pełną zdolność do samodzielnego działania, zostanie podporządkowane Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego. Szkolenie medyków wojskowych jest zaś związane z Łodzią nie tylko historycznie. To właśnie tutaj znajduje się Wojskowe Centrum Kształcenia Medycznego (WCKMed) oraz Kolegium Wojskowo-Lekarskie na Uniwersytecie Medycznym (UMed) w Łodzi, które kształci lekarzy na potrzeby wojska. Obecnie za to szkolenie odpowiada Akademia Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Chcemy, by medycy wojskowi – bo w pierwszym roku istnienia WAM planujemy kształcić nie tylko lekarzy, lecz także ratowników medycznych – składali przysięgę już w Łodzi i tutaj realizowali swoje kształcenie.
Tam, gdzie jej dawna siedziba – naprzeciwko WCKMed. Od momentu, gdy zapadła decyzja o jej reaktywacji, pozyskaliśmy tereny potrzebne do jej działalności, w tym pod budowę nowego centrum dydaktycznego. Prowadzimy też rozmowy dotyczące ewentualnego rozdzielenia nieruchomości z UMed w Łodzi, który obecnie administruje częścią budynków dawnej Akademii. Przez najbliższe lata planujemy ścisłą współpracę z Uniwersytetem w zakresie kształcenia przyszłych medyków wojskowych. Studenci nadal będą zdobywać wykształcenie medyczne na UMedzie. Założyliśmy, że pełne odtworzenie Akademii, wraz z jej katedrami i zapleczem dydaktycznym, zajmie około siedmiu lat, natomiast WAM będzie każdego roku miała więcej zdolności i możliwości.
Musimy się uczyć od praktyków, także ratowników ochotników z doświadczeniem w Ukrainie
Kształcenie medyczne jest ustandaryzowane. Natomiast wojskowe w ostatnich latach bardzo się zmieniło, głównie pod wpływem konfliktu w Ukrainie. Potrzebujemy doświadczonych profesorów, którzy będą tworzyć kliniki i zaplecze kadrowe, ale musimy budować system nowoczesny, odpowiadający realiom współczesnego pola walki. Kiedy zorganizowaliśmy spotkanie osób odpowiedzialnych w wojsku za medycynę z ratownikami, którzy wrócili z Ukrainy, w tym z Damianem Dudą, działającym na froncie już od 2014 r., byli pod wrażeniem ich doświadczenia i praktycznej wiedzy.
Na co dzień mam kontakt z lekarzami wojskowymi i widzę otwartość na doświadczenie, które płynie z wojny. Nasi lekarze wojskowi doświadczenie zdobywali na misjach w Iraku czy Afganistanie, gdzie mieliśmy do czynienia z konfliktem niesymetrycznym. Po zasadzce czy wymianie ognia mogła nastąpić ewakuacja, zazwyczaj niezagrożonym śmigłowcem, do szpitala polowego z obsługą na poziomie szpitala wojewódzkiego. W Ukrainie, gdzie konflikt ma charakter symetryczny, wszystko wygląda inaczej. Obecna wojna rozgrywa się jednocześnie w XX i XXI w. Mamy rozpoznanie satelitarne, drony, najnowocześniejsze systemy targetowania, a jednocześnie nie możemy ewakuować rannego z pola walki, bo strefa śmierci to nie 1 km, ale 20 km. Już nie mówi się o złotej godzinie, tylko o dobie potrzebnej do ewakuacji żołnierza. Trudno nie wyciągać wniosków z najbardziej współczesnego konfliktu, w którym codziennie tysiące ludzi zostają ranne i umierają. Polska jest dziś najbliżej tego konfliktu. Mamy szansę stworzyć uczelnię i system szkolenia, z którego będą korzystać armie europejskie i światowe, ale także medycy cywilni, których chcemy szkolić w ramach kształcenia przed- i podyplomowego. Dziś nieliczni lekarze cywilni mają doświadczenia z ranami postrzałowymi. Chcemy ich przygotować na wypadek, gdyby mieli zajmować się rannymi żołnierzami czy cywilami.
Zachęcimy lekarzy do pozostania w wojsku
Klucz to zmiana warunków najpierw kształcenia, a potem pracy. Studenci będą szkoleni w sposób nowoczesny, jak najbliższy standardom światowym, z wykorzystaniem najnowocześniejszych systemów symulacji, a zdobywana przez nich wiedza będzie unikalna. Przewidujemy szybką ścieżkę uzyskiwania specjalizacji przydatnych dla wojska, takich jak specjalizacje zabiegowe czy medycyna ratunkowa. Medycy będą też mogli się szkolić w najlepszych ośrodkach w kraju, co podniesie ich kwalifikacje medyczne, ale i zwiększy szanse na awans w strukturach wojskowych. Chcemy, by wyjeżdżali na wymiany do najlepszych instytutów wojskowych w USA. Jeśli chodzi o miejsca pracy, planujemy zmiany w szpitalach wojskowych. Po pierwsze, takie placówki miałyby powstać w każdym województwie; dziś np. na Podkarpaciu nie ma żadnego szpitala wojskowego. Po drugie, w szpitalach tych pracować mieliby przede wszystkim medycy wojskowi, którzy w niektórych istniejących placówkach stanowią dziś mniejszość.
Owszem, po ukończeniu studiów młody lekarz cywilny może liczyć na wyższe zarobki niż wojskowy, ale zwykle pracuje na kontrakcie i nie ma pewności co do wysokości emerytury. Lekarz wojskowy po przepracowaniu 25 lat otrzyma emeryturę odpowiadającą ostatniej pensji. Poza tym WAM i WCKMed dają możliwości kształcenia, a prestiż związany z byciem oficerem Wojska Polskiego jest nie do przecenienia. Co więcej, lekarze wojskowi będą mogli równolegle pracować w systemie cywilnym.
Mamy zaufanie do wojska na poziomie 94 proc., co jest ewenementem na skalę światową; to niemal bezgraniczne zaufanie. Ludzie w wieku 40–50 lat, którzy jeszcze znali naszych bohaterów, dziś kształtują postawy swoich dzieci. Ja wierzę w młode pokolenie. ©℗