W poniedziałek zbiera się Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej. Hanna Gronkiewicz-Waltz była pytana w RMF FM, czy jeśli Grzegorz Schetyna zażąda od niej rezygnacji z fotela prezydenta Warszawy, to odejdzie. "Ja uważam, że przede wszystkim muszę tę sprawę dokończyć jako prezydent. Mandat mam zaufania z wyborów - na pewno nie tak mocny jak wtedy, ale chciałabym, jestem zdeterminowana, żeby tę sprawę wyjaśnić. Jeżeli ja odejdę, nikt tego nie wyjaśni, nie wierzę w to. Za dużo elit było wplątanych w to, że nie było tej ustawy" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz i zaznaczyła, że dymisję wyklucza.
Tłumaczyła też, czemu nie przyjęła opcji zero i nie zdecydowała się na dymisje w ratuszu. "To nie mój styl, ponieważ ja nie mogę zrzucać na nich odpowiedzialności. Ja czuję się odpowiedzialna, zwłaszcza w przypadku tej decyzji. Jak wszyscy wiedzą, wtedy był taki okres, kiedy ja to nadzorowałam. Nie mogę tak poświęcić kogoś tylko dlatego, żeby to ładnie wyglądało, że są jacyś ofiarni... Nie zrzuca się z sań ludzi, którzy nie są winni." - podkreśliła prezydent Warszawy.
Gronkiewicz-Waltz powiedziała też, że nie czuje się opuszczona przez swoją partię i ma poparcie między innymi Grzegorza Schetyny i Ewy Kopacz ("Kopacz do mnie zadzwoniła i powiedziała: "trzymaj się". Na pewno to poświadczy..."), ale także zwykłych warszawiaków. "Ja myślę, że dużo osób też mnie wspiera. Dostałam dużo SMS-ów, nawet dziś wzruszyłam się, bo dostałam kwiaty, było podpisane: warszawianka. Są ludzie, którzy mnie lubią i nie lubią, ale myślę, że wiele osób wierzy w moją osobistą uczciwość i wie, że zarządzanie tak olbrzymim miastem, gdzie jest 7 tys. urzędników, gdzie rocznie podejmuje się ponad 600 tys. decyzji w imieniu prezydenta, że to nie jest takie proste działanie." - stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.