Wynik będzie ważny, jeśli w referendum udział weźmie więcej niż połowa z 51 milionów uprawnionych do głosowania.
Za głosowaniem na „tak”, czyli stopniowym wygaśnięciem koncesji, opowiadają się przede wszystkim obrońcy środowiska i władze nadmorskich regionów, między innymi Emilii-Romanii, Wenecji Euganejskiej, Kalabrii, Marche i Abruzji, które są promotorami tych ogólnonarodowych konsultacji.
Przeciwnicy automatycznego przedłużania koncesji dla właścicieli kilkudziesięciu platform wiertniczych argumentują, że urządzenia te są w wielu przypadkach przestarzałe i zagrażają środowisku naturalnemu, a także turystyce. Mają oni poparcie dużej części włoskiego Episkopatu. Biskupi powołują się na ekologiczną encyklikę papieża Franciszka „Laudato si’”, w której - jak przypominają - mowa jest o tym, że troska o środowisko naturalne powinna być ważniejsza od interesów ekonomicznych.
Zwolennicy ograniczenia koncesji zdobyli poparcie znanego piosenkarza Adriano Celentano oraz brytyjskiej projektantki mody Vivienne Westwood, która zaapelowała o to, by zatrzymać wiercenia we włoskim morzu.
Rząd Matteo Renziego uważa zaś, że referendum jest niepotrzebne. Premier, który zapowiadał, że nie weźmie w nim udziału, oświadczył, że należy pamiętać o tym, iż stawką jest 11 tysięcy miejsc pracy w tej branży wydobywczej.
Komentatorzy podkreślają, że ekologiczne referendum nabrało politycznego charakteru, przede wszystkim za sprawą stanowczej postawy Renziego, który zadeklarował się jako jego przeciwnik. Dlatego, zauważa się, głosować na tak będą zatem jego przeciwnicy.
Opozycyjny Ruch Pięciu Gwiazd zagroził podjęciem kroków prawnych przeciwko premierowi za to, że dąży do porażki referendum i nie szanuje praw obywateli.
Ale sam rząd jest podzielony w tej kwestii. Jednym z nielicznych ministrów, który poszedł głosować jest szef resortu ochrony środowiska Gian Luca Galletti. Ogłosił, że będzie głosował za przedłużaniem koncesji na wiercenia.
Media zwracają zaś uwagę na to, że trwa batalia o osiągnięcie kworum, co z powodu polemik i braku zainteresowania sprawą ze strony dużej części obywateli, może być wręcz niemożliwe. W południe frekwencja wynosiła zaledwie około 8 procent.
Włosi masowo biorący udział w wyborach parlamentarnych i samorządowych, w których frekwencja wynosi 60-70 procent, znacznie mniej chętnie chodzą na referenda. W ciągu ostatnich 16 lat tylko w jednym, w 2011 r. frekwencja przekroczyła 50 procent. Wtedy pytano między innymi o pomysł budowy elektrowni atomowych; został on odrzucony miażdżącą przewagą głosów.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)