Prezydent Lech Kaczyński powiedział w czwartek, że nie podoba mu się kandydatura Lecha Wałęsy do tzw. grupy refleksji UE, ale podczas obrad unijnego szczytu nie będzie się na ten temat wypowiadał.

Wchodząc na obrady drugiego dnia szczytu w Brukseli, Kaczyński powiedział dziennikarzom, że wypowiadał się już krytycznie na temat osoby Wałęsy. Pytany, czy zablokuje jego kandydaturę na szczycie odparł: "Ja wyrażałem już swoją opinię i mówiłem, że publicznie na posiedzeniu Rady Europejskiej nie będę o tym mówił, ale dojdzie do ciężkiej konfuzji".

Dopytywany wyjaśnił potem, że "konfuzją" grozi udział Wałęsy w grupie "osób o olbrzymim wyrobieniu intelektualnym". "To mogłoby być strasznie przykre" - dodał Kaczyński.

Na szczycie przywódcy państw unijnych mają przyjąć skład tzw. grupy refleksji nad przyszłością UE, pod warunkiem oczywiście, że zaaprobują go wszystkie kraje. Zgodnie z propozycją przewodniczącego grupy, byłego socjalistycznego premiera Hiszpanii Felipe Gonzaleza w 12-osobowej grupie będzie Lech Wałęsa. "Przywódcy mają zatwierdzić skład grupy lub go odrzucić, nie chcemy natomiast dyskusji" - powiedział PAP francuski dyplomata.

"Jeżeli konkluzje będą wbrew interesom Polski, to trzeba będzie pewnie to zrobić (zablokować), jak będzie taka konieczność"

Poza Lechem Wałęsą, w grupie znajdą się m.in. były unijny komisarz ds. konkurencji Mario Monti z Włoch, polityk niemieckiej CDU Wolfgang Schuster i była szefowa francuskiej socjalistycznej centrali związkowej CFDT Nicole Notat, obecnie ekspertka w dziedzinie trwałego rozwoju.

Prezydent Kaczyński powiedział, że "jeśli będzie trzeba, Polska zablokuje wnioski końcowe szczytu" UE w Brukseli. Chodzi o spełnienie polskich postulatów dotyczących pakietu klimatyczno- energetycznego.

Zaznaczył, że popiera stanowisko rządu, który chce uwzględnić potrzeby polskiej gospodarki, i życzy mu sukcesów, ale zastrzegł, że nie rozmawiał jeszcze o tej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem.

"Jeżeli konkluzje będą wbrew interesom Polski, to trzeba będzie pewnie to zrobić (zablokować - PAP), jak będzie taka konieczność" - powiedział L. Kaczyński.

Prezydent zasiadł wspólnie z premierem do stołu obrad drugiego dnia szczytu, ale krótko potem opuścił salę obrad, niespodziewanie pojawiając się w pełnej dziennikarzy sali prasowej i kierując w stronę wyjścia z budynku. Jak tłumaczył, musiał na chwilę wyjść, by spotkać się ze swoimi współpracownikami z Kancelarii Prezydenta, którzy nie dostali identyfikatorów na szczyt i nie mają prawa wejść do budynku, gdzie trwają obrady.

Lech Kaczyński zapewnił, że wróci, kiedy dyskusje będą dotyczyć stosunków UE-Rosja

"Ja nie wychodzę wcale, tylko ponieważ moi współpracownicy nie dostali kart wstępu - to podobno polecenie naszego ministra spraw zagranicznych (...) - to chciałbym się z nimi spotkać" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, na sali obrad swoje miejsce odstąpił ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu, bo rozpoczęła się dyskusja o finansowej części wniosków ze szczytu.

Otoczony tłumem dziennikarzy przy drzwiach wyjściowych prezydent ostatecznie nie wyszedł z budynku i nie spotkał się ze swoimi współpracownikami. Rozmawiając z dziennikarzami, wrócił do części gmachu zarezerwowanej dla delegacji. Jak dowiedziała się PAP, nie zasiadł jednak z powrotem na sali obrad u boku premiera Tuska.

Lech Kaczyński zapewnił jednak, że wróci, kiedy dyskusje będą dotyczyć stosunków UE-Rosja.