Tarcia na najwyższym szczeblu. Szwedzka minister spraw zagranicznych Margot Wallstroem, bezterminowo odroczyła swoją planowaną dziś wizytę w Izraelu.

Szwedzkie radio publiczne dowiedziało się, że ma to najprawdopodobniej związek z decyzją Szwecji o uznaniu państwa palestyńskiego. Minister miała wziąć udział w Izraelu w seminarium dotyczącym szwedzkiego dyplomaty Raula Wallenberga, ale - jak podało radio - byłaby wtedy traktowana jak osoba prywatna. Nie miałaby na przykład ochrony.

Pośrednio potwierdził to w rozmowie z radiem, rzecznik izraelskiego szefa dyplomacji Emmanuel Nahszon. Jak powiedział, gdyby Wallstroem zdecydowała się przyjechać do Izraela, to nie miałaby żadnych oficjalnych spotkań. Dodał, że "nie powinien czekać z przyjazdem do Izraela ten, kto czeka też na przyjazd tam szwedzkiej minister, albowiem to może długo potrwać". Określił też postępowanie Szwecji jako "całkowicie nieprzyjazne".

Nie udało sie uzyskać komentarza samej minister. Ale ministerstwo spraw zagranicznych zaprzeczyło, by sprawa palestyńska była powodem odwołania wizyty. Jako powód podało trwającą w Izraelu kampanię wyborczą. Sekretarz gabinetu minister Annika Soeder powiedziała szwedzkiemu radiu. "Pani minister nie spotkałaby się niestety ze stroną palestyńską, a wizyta miała to także zakładać. Ale prezydent Abbas musiał wyjechać".

Szwecja zdecydowała o uznaniu państwa palestyńskiego w październiku ubiegłego roku, jako pierwsze z dużych państw europejskich. Doprowadziło to do tymczasowego kryzysu w dwustronnych relacjach. Izrael postanowił między innymi tymczasowo odwołać swojego ambasadora ze Sztokholmu.