O swojej krótkiej fascynacji socjalizmem Janusz Korwin-Mikke opowiedział w programie "Wojtek Jagielski na żywo" na antenie telewizji Superstacja.
- Jak mówił Bismarck: kto za młodu nie był socjalistą, na starość zostanie zimnym draniem. Ja jako dziecko byłem socjalistą, gdzieś tak do 9 roku życia. Miałem portrety Mao Tse-tunga i Stalina - opowiadał Korwin-Mikke w Superstacji. - Któregoś dnia przeczytałem w "Trybunie Ludu", że zdrajca i pies łańcuchowy imperializmu Josip Broz Tito zrobił dewaluację dinara, w wyniku czego kapitaliści będą płacili dziesięć razy mniej za towary w Jugosławii, a Jugosłowianie dziesięć razy drożej za towary z zagranicy.
Więc ja sobie w tym małym łebku pomyślałem: to jest niemożliwe, żeby ktoś coś takiego zrobił. Poszedłem do babci reakcjonistki i babcia reakcjonistka mi wyjaśniła dokładnie co sądzi o Stalinie, Tito i innych takich. No, ale ja jeszcze nie uwierzyłem - mówił Korwin-Mikke.
Dodał, że do socjalizmu ostatecznie zraził się, kiedy usłyszał, co mówią o nim robotnicy: - Mieliśmy lokatorów kwaterunkowych. Na strychu mieszkała para robotnicza z fabryki w Milanówku. Wiadomo, że komuniści, więc poszedłem na górę posłuchać, co oni mówią. I co ja słyszę? Oni słuchają "Wolnej Europy" i klną na socjalizm na czym świat stoi! W tym momencie przestałem być socjalistą - powiedział prezes KNP.
Źródło: Telewizja Superstacja