"Przypomnę, że pan Jarosław Kaczyński jeszcze niedawno mówił, że nie chce nawet prezydentowi ręki podać, więc odczytuję jego dzisiejsze deklaracje o zdolności do współpracy jako pewien dowód, potwierdzenie, mojej generalnie optymistycznej wizji świata, że nie ma takich rzeczy, których cierpliwością i spokojem nie da się osiągnąć. Prezydent z mocy swego miejsca w ustroju państwa oczywiście musi być zdolny do współdziałania jak najszerszego. To nie był mój problem, to był problem kogoś innego: brak albo nieumiejętność szukania zgody".