Między podziwem a oburzeniem oscylują reakcje francuskich polityków i mediów na niedzielne telewizyjne wystąpienie byłego szefa MFW Dominique'a Strauss-Kahna. Odparł on oskarżenia o gwałt w Nowym Jorku, ale przyznał się do popełnienia "moralnego błędu".

W nadanym na żywo wywiadzie w telewizji TF1, oglądanym przez ponad 13 mln widzów, Strauss-Kahn po raz pierwszy wypowiedział się publicznie w mediach od czasu, gdy w maju został zatrzymany pod zarzutem napaści seksualnej w nowojorskim hotelu na pokojówkę, 33-letnią Nafissatou Diallo.

Wystąpienie Strauss-Kahna, nazywanego we Francji od swoich inicjałów DSK, wywołało zróżnicowane reakcje wśród mediów i polityków.

Ogólnokrajowa prasa krytykuje byłego szefa MFW za unikanie precyzyjnych odpowiedzi na kluczowe pytania w sprawie afery. Według mediów, Strauss-Kahn popełnił przed kamerami gafę, mówiąc, że jest "możliwe", iż ktoś zastawił na niego "pułapkę" w nowojorskim hotelu.

"Jeśli chodzi o teorię spisku, to jest ona przede wszystkim zupełnie niedorzeczna" - pisze bliski Strauss-Kahnowi lewicowy dziennik "Liberation", dodając, że były szef MFW nie przedstawił "najmniejszego dowodu na ten nieprawdopodobny scenariusz".

Konserwatywny dziennik "Le Figaro" komentuje, że choć amerykańska prokuratura umorzyła śledztwo, to "w głowach Francuzów Strauss-Kahn nie został oczyszczony" z zarzutów. Zdaniem tej samej gazety, były szef MFW nie ma przed sobą żadnej przyszłości w polityce, gdyż przy okazji afery w Nowym Jorku ujawniono kłopotliwe dla Strauss-Kahna sprawy związane z jego podejściem do kobiet.

Podzieleni w kwestii oceny wystąpienia telewizyjnego DSK są też jego koledzy z Partii Socjalistycznej. Były wieloletni minister kultury Jack Lang powiedział, że "Dominique przemówił językiem serca, prawdy i inteligencji" i że "jest dumny z tego, że jest jego przyjacielem". Deputowana socjalistyczna Sandrine Mazetier określiła postawę DSK jako "odważną", oceniając, że "nie uniknął on w trakcie wywiadu odpowiedzi na żadne pytanie".

Z kolei jeden z kandydatów w socjalistycznych prawyborach, Arnaud Montebourg powiedział w poniedziałek w radiu Europe 1, że wyjaśnienia Strauss-Kahna "nie przekonały go". Według Montebourga, DSK powinien był przed kamerami "złożyć przeprosiny", aby socjaliści mogli już zamknąć tę sprawę i przejść do ważniejszych kwestii.

Wyjaśnienia Strauss-Kahna skrytykowały natomiast zdecydowanie organizacje feministyczne. Przewodnicząca stowarzyszenia "Paroles de femmes" określiła wywiad jako "żałosny". Jej zdaniem, widzowie nie mogli się dowiedzieć, co stało się naprawdę w nowojorskim hotelu, a umorzenie przez amerykańską prokuraturę śledztwa nie oznacza, że rozwiano podejrzenia wobec byłego szefa MFW.

Grupa feministek demonstrowała w niedzielę wieczorem w pobliżu paryskiej siedziby TF1, gdzie przeprowadzano wywiad ze Strauss-Kahnem. Protestowały w ten sposób przeciw "serdecznemu przyjęciu", jakie, według nich, zgotowały mu media po powrocie z "amerykańskiego wygnania".

Były szef MFW przyznał w niedzielę, że w nowojorskim hotelu doszło do "niepłatnego" stosunku seksualnego między nim a Nafissatou Diallo. "To błąd moralny, z którego nie jestem dumny" - oświadczył. Podkreślił jednak, że nie dopuścił się żadnej "przemocy ani przymusu" wobec hotelowej pokojówki. Strauss-Kahn wykluczył także zdecydowanie swój start w wyborach prezydenckich we Francji w przyszłym roku i w poprzedzających je socjalistycznych prawyborach.

23 sierpnia zgodnie z wolą prokuratorów sąd federalny w Nowym Jorku umorzył sprawę oskarżeń Diallo wobec Strauss-Kahna, zgadzając się na wycofanie zarzutów usiłowania gwałtu. Strauss-Kahnowi oddano paszport i mógł wrócić do Francji. Byłego szefa MFW czeka jeszcze sprawa z pozwu cywilnego skierowanego do sądu przez Diallo.

Jednocześnie w paryskiej prokuraturze toczy się wstępne postępowanie w związku ze skargą Tristane Banon przeciwko Strauss-Kahnowi. 32-letnia pisarka oskarża go o to, że próbował ją zgwałcić, gdy przeprowadzała z nim wywiad w 2003 roku. DSK stanowczo temu zaprzecza.