Rejestratory Tu-154 M przestały działać na ok. 1,5 do 2 sekund przed zderzeniem samolotu z ziemią. Przyczyną - według biegłych - było uszkodzenie instalacji elektrycznej - poinformowali we wtorek przedstawiciele prokuratury wojskowej.

"Dane z rejestratorów pozwalają bardzo zasadnie stawiać hipotezę, że w momencie, gdy przestały działać, los samolotu i osób, które znajdowały się na jego pokładzie, był już przesądzony" - mówił szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Krzysztof Parulski.

Jak dodał, w momencie, gdy rejestratory przestały działać, samolot znajdował się ok. 100 metrów od rejonu, gdzie znaleziono jego szczątki. "Nie stwierdzono, by w tym momencie cokolwiek zderzyło się z samolotem. Przestały działać rejestratory, a biegli jako najbardziej prawdopodobną przyczynę wskazują zaprzestanie działania instalacji elektrycznej" - zaznaczył Parulski.

Szeląg zaznaczył, że z tego faktu "nie można wyciągać jakichś szczególnych wniosków" i przypomniał, że do katastrofy doszło po urwaniu skrzydła samolotu, jego przechyleniu, a później obróceniu. "To była ta faza destrukcji; pełnej destrukcji samolotu" - dodał. "Do tego doprowadziło kilkanaście różnych zdarzeń" - podkreślił.