Posłowie są podzieleni w ocenie projektu ustawy regulującej in vitro, którą w środę przyjęły sejmowe komisje. Zapewniają, że w tej kwestii każdy będzie głosował zgodnie ze swoim sumieniem. Większość liczy jednak, że Sejm nie zdąży przyjąć ustawy do końca kadencji.

Sejmowe komisje: zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny poparły w środę projekt nowelizacji ustawy transplantacyjnej, który dopuszcza tworzenie i zamrażanie wielu zarodków oraz dostęp do metody in vitro nie tylko dla par. Projekt uzupełnia ustawę transplantacyjną o zapisy dotyczące stosowania metody in vitro i jest oparty o propozycje przygotowane przez zespół ekspertów złożone w Sejmie w 2009 r. przez b. ministra zdrowia Marka Balickiego (SLD). Jednocześnie komisje zarekomendowały odrzucenie zakazującego in vitro projektu Bolesława Piechy (PiS).

W przyszłym tygodniu prezydium Sejmu będzie dyskutować, którymi projektami ustaw posłowie zająć się mają do końca kadencji.

Zdania na temat projektu ws. in vitro są podzielone. Balicki twierdzi, że dokument, który zyskał poparcie komisji, jest projektem rozsądnym, idącym głównym nurtem europejskim. Jak mówił, jego głównym celem jest naprawa obecnej sytuacji związanej z zapłodnieniem pozaustrojowym i wprowadzenie w tej kwestii niezbędnych reguł. Dodał, że ideą projektu jest też to, by o dostępie do procedury in vitro decydowały przede wszystkim kryteria medyczne, a nie obyczajowe.

Z kolei Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (PO) z komisji zdrowia podkreśla, że projekt Balickiego, który komisja przyjęła, w trakcie prac został mocno zmodyfikowany. Jej zdaniem projekt jest bardziej konserwatywny niż pierwotne propozycje posła SLD.

"Mówienie, że przyjęliśmy projekt pana posła Balickiego, jest pewnym przekłamaniem. Projekt pana Balickiego wybraliśmy jako bazowy do rozważań nad nowelizacją ustawy tkankowej. Pracując na tekście pana Marka Balickiego, jednocześnie pracowaliśmy na projekcie autorstwa pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej" - podkreśliła w rozmowie z PAP Kozłowska-Rajewicz.

Poseł PiS krytykuje także to, że zgodnie z projektem procedura in vitro byłaby dostępna dla każdego, kogo dopuści do niej lekarz

Jednak już teraz głosowanie przeciwko projektowi deklaruje inny poseł PO Jarosław Gowin (PO). Jak powiedział PAP, z jego punktu widzenia projekt Balickiego jest całkowicie nie do przyjęcia. "Nie sądzę, żeby w tej kadencji takie rozwiązania mogły liczyć na parlamentarną większość. Jeżeli ta sprawa będzie dalej procedowana, to przygotuję poprawki, które całkowicie zmienią wymowę tej ustawy" - zaznaczył.

Przeciwny projektowi będzie także klub PiS. Zapowiada to szef komisji zdrowia Bolesław Piecha. Jego zdaniem w projekcie pominięto wszystkie aspekty bioetyczne i przyjęto, że zarodek ludzki jest rzeczą i potraktowano go jak każdą inną tkankę i komórkę. "Uważam, że nie wolno ludzi traktować przedmiotowo" - dodał.

Poseł PiS krytykuje także to, że zgodnie z projektem procedura in vitro byłaby dostępna dla każdego, kogo dopuści do niej lekarz. "W związku z tym w Polsce nieważne, czy ktoś jest samotny, czy może wychowywać dzieci, czy nie, czy jest w związku jednopłciowym, czy heteroseksualny, będzie miał dostęp do in vitro. To jest wyraźne nadużycie" - ocenił Piecha.

Te zarzuty odpiera Kozłowska-Rajewicz. Jej zdaniem sugestie Piechy, że rekomendowane przez komisje przepisy umożliwiają zapłodnienia in vitro dla gejów i lesbijek (przy wykorzystaniu surogatek) to "piramidalna bzdura".

"To bzdura z dwóch powodów. Po pierwsze, koledzy z PiS najwidoczniej nie zauważyli, że dwa lata temu znowelizowaliśmy kodeks rodzinny, wprowadzając tam definicję macierzyństwa, zgodnie z którą matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Ten przepis wyklucza stosowanie surogacji. Niezależnie od tego wprowadziliśmy inny przepis zabezpieczający, który mówi o tym, że surogacja jest zakazana. Myślę, że koledzy z PiS nie czytali ustawy, stąd te kuriozalne pomysły" - oceniła posłanka.

Jednak także Andrzej Sośniarz (PJN) uważa projekt przyjęty przez komisję za "skrajny i dopuszczający zbyt daleko idące rozwiązania". Jego zdaniem pożyteczność metody in vitro nie podlega dyskusji, ale trzeba ustalić, komu pozwolić na tego typu zabiegi. "Jeśli mówimy, że niepłodność to choroba małżeństwa, to pomoc w posiadaniu potomstwa należy się tylko małżeństwom" - ocenił.

Bez względu na ocenę projektu większość posłów wątpi jednak, by Sejm zdążył przyjąć ustawę do końca kadencji. Według Gowina koniec kadencji to w ogóle nie jest odpowiedni moment, żeby rozstrzygać tak kontrowersyjne społecznie tematy, jak in vitro. Jego zdaniem decyzję w tej sprawie najlepiej odłożyć do następnej kadencji.

Także przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski uważa, że są małe szanse, by projekt ws. in vitro został przyjęty przez obecny parlament. "Mamy precyzyjnie określone, co ma być w porządku obrad poszczególnych posiedzeń Sejmu do końca kadencji i in vitro tam dzisiaj nie ma" - podkreślił.

Balicki uważa, że uchwalenie jeszcze w tej kadencji Sejmu projektu regulującego procedurę in vitro będzie trudne

Zdaniem posła uregulowanie kwestii zapłodnienia in vitro jest jednak konieczne. "W Polsce w wyniku zapłodnienia in vitro urodziło się już blisko 30 tysięcy ludzi. Tyle liczy mniej więcej jedno miasto powiatowe. Ze względu na demografię polityka państwa powinna iść w tym kierunku, że wpływać na wzrost przyrostu naturalnego.

"Dlatego też wszystkie metody, które sprzyjają temu, że Polaków przybywa trzeba popierać" - dodał.

Żelichowski zapewnił przy tym, że jeśli projekt trafi pod obrady Sejmu, to każdy poseł PSL zgodnie ze swoim sumienie zdecyduje, czy go poprzeć, czy nie.

Także szef klubu PJN Paweł Poncyljusz powiedział PAP w Gliwicach, że w sprawach takich jak poparcie dla in vitro parlamentarzyści tego klubu będą decydować indywidualnie. Poseł nie spodziewa się jednak, aby liberalny projekt uzyskał poparcie większości jego kolegów.

"Będziemy o tym decydować indywidualnie, natomiast obawiam się - na ile znam posłów PJN - że taki liberalny model nie uzyska jakiegoś szczególnego poparcia. Ale nie mówię, że nikt z posłów nie będzie tego wspierał - powiedział Poncyljusz.

Również Balicki uważa, że uchwalenie jeszcze w tej kadencji Sejmu projektu regulującego procedurę in vitro będzie trudne. "Myślę jednak, że nawet jeśli ten projekt nie zostanie uchwalony w tej kadencji Sejmu, to jest ważnym jej dorobkiem. Mamy gotowy projekt ustawy, którą i tak w przyszłości musimy uchwalić" - zaznaczył.

Nowela dopuszcza m.in. tworzenie i zamrażanie wielu zarodków

Kozłowska-Rajewicz dodała, że nawet gdyby nie udało się skończyć prac nad ustawą w tej kadencji, to i tak prace te są na zupełnie innym etapie niż przed dwoma laty. Zapowiedziała, że projekty w kształcie, jaki uda się wypracować w tej kadencji, zostaną w przyszłej kadencji ponownie wniesione do laski marszałkowskiej.

Na początku stycznia do sejmowej podkomisji nadzwyczajnej, która została powołana do rozpatrzenia projektu Balickiego, trafiły też projekty ustaw dotyczące in vitro i regulujące kwestie bioetyczne zgłoszone przez: Małgorzatę Kidawę-Błońską, Jarosława Gowina (oboje PO) i Bolesława Piechę (PiS). Podkomisja zdecydowała, że bazowym będzie projekt Balickiego i na jego podstawie przygotowała nowelizację ustawy transplantacyjnej.

Nowela dopuszcza m.in. tworzenie i zamrażanie wielu zarodków. Zakłada licencjonowanie lecznic, w których wykonywane są zapłodnienia metodą in vitro; umożliwia korzystania z metody in vitro nie tylko parom. Posłowie wprowadzili do projektu zakaz niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju. Dotychczasowy zapis przewiduje, że nie można niszczyć takich zarodków bez woli dawców gamet.

Przewidziano także kary m.in. za handel komórkami rozrodczymi lub zarodkami. Za umyślnie niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju, ma grozić kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Osoby tworzące zarodki z ludzkich komórek rozrodczych dla celów badawczych lub naukowych, mają podlegać karze pozbawienia wolności do trzech lat. Taka sama kara ma grozić za ingerencję w genom ludzki, która powoduje zmiany dziedziczne.

Stosowanie in vitro do tworzenia genetycznych kopii człowieka ma być zagrożone karą pozbawienia wolności do pięciu lat. Tworzenie zarodków z ludzkiej i zwierzęcej komórki rozrodczej albo z połączenia co najmniej dwóch zarodków ludzkich lub zarodka ludzkiego i zarodka zwierzęcego ma podlegać karze pozbawienia wolności do trzech lat.